kinia85
śliczna ta Twoja córeczka! A jak sprawuje się maleństwo w domu, mam nadzieję, że pozwala Ci na mały wypoczynek w nocy? :)
Przyłączam się do tego, co napisałaś o szpitalu. Opieka tam jest, miałam wrażenie, nawet przesadna (ale oczywiście to bardzo dobrze), położne z wyjątkiem dwóch przypadków, bardzo miłe, ogólne wrażenie pokrywa się z Twoim, czyli chcę mieć drugie dziecko! Już teraz brakuje mi mojej piłeczki, ale wszystko to rekompensuje mi maleństwo, które jest naprawdę złotym dzieckiem!
Co do dnia porodu, to wyglądał następująco:
w nocy, już 20 grudnia nie mogłam zasnąć, zmieniałam pozycję w spaniu regularnie, co w konsekwencji doprowadziło do precyzyjnie skopanego prześcieradła. Około godziny 4 poczułam, że nie kontroluję (jak sobie wmówiłam) moczu, który pomaluteńku zaczął się sączyć. Stwierdziłam, że te 3 kropelki, które poleciały, to nie powód do wstawania, chociaż podświadomie przeczuwałam co się kroi. Mimo tego jeszcze usilniej starałam się zasnąć, bo przecież urodzić to ja miałam w styczniu. O 4:30. gdy opisane wyżej objawy zaczęły się nasilać, wstałam i powędrowałam do łazienki, a tam już przestałam mieć złudzenia. Zaczęły sączyć się wody płodowe, więc stało się to, czego oczekiwałam, tyle, że w styczniu. Trochę się zdziwiłam, gdyż nie odczuwałam absolutnie żadnych skurczów, a przecież jak to przy zaczynającym się porodzie, one wiodą prym. W następnej chwili postawiłam męża na nogi, który dopakował moją szpitalną torbę, a sama zajęłam się zrobieniem lewatywy, kąpielą i innymi zabiegami. Na godzinę 7 dojechaliśmy do szpitala, oczywiście bez skurczów, lecz z sączącymi się wodami. Trafiliśmy na izbę przyjęć, a następnie o godzinie 11 dreptałam już po sali porodowej z podłączoną oksytocyną na wywołanie skurczów (bo u mnie ni w ząb ani jednego skurczyka!). W oczekiwaniu na postęp porodu pobujałam się na piłce, rozmawiając z mężem o wszystkim i niczym, gdy około godziny 12 pojawiły się pierwsze niebolesne skurcze. I tak do godziny 14, gdy oksytocyna zaczęła spełniać swoje zadanie. W tym czasie doglądała mnie przemiła, kompetentna i subtelna położna, dzięki której poród wspominam bardzo pozytywnie. Po 14 zaczęły się konkretne skurcze, bolało i to bardzo, ale już o 15:10 przekonałam się, że było warto! Urodziłam moją najukochańszą córeczkę, a co najistotniejsze zdrową i bez żadnych komplikacji.
W A Ż N E !!!!!
Przykre jest tylko dla mnie, że w szpitalu musiałam spędzić 8 dni, więc całe święta, a mogłam wyjść po 2 dobach, gdyby lekarz prowadzący zlecił mi w 33 lub chociaż 37 tc b a d a n i e b a k t e r i o l o g i c z n e. W moich wodach płodowych wykryto paciorkowca streptococcus agalactiae, którego nosicielem jest 50 % ludzi. Jest on niegroźny dla dorosłych, dla dzieci niestety tak! Nie wiem dlaczego lekarze nie zlecają ciężarnym tego badania, nie dają chociaż wyboru! Badanie takie kosztuje prywatnie 29 zł, a można uniknąć naprawdę poważnych konsekwencji! Gdyby po rozpoznaniu zakażenia zlecił mi kurację antybiotykiem nie musiałabym leżeć z córeczką w szpitalu, która musiała zostać poddana leczeniu. Całe szczęście, że w szpitalu badają wody płodowe pod kątem streptococcus agalactiae i po wykryciu paciorkowca bez względu na to, czy dziecko jest zarażone, czy nie, poddają je kuracji antybiotykowej. Czytałam na jednym z forum, że kobieta straciła dziecko, gdyż nie poddano go leczeniu, a w jej wodach wykryto właśnie streptococcus agalactiae. Zrobiono mu jedynie badanie, którego wynik okazał się fałszywy, a wystarczyłoby profilaktycznie podać mu antybiotyk! Ja miałam szczęście, bo lekarze w Szpitalu Wojewódzkim to profesjonaliści, ale co przeżyłam przez te 8 dni, to już tylko ja wiem!
Na temat streptococcus agalactiae znalazłam jeszcze w necie:
1. zakażenie streptococcus agalactiae TRZEBA JAK NAJSZYBCIEJ LECZYĆ JESZCZE W CIĄŻY. Posiewy z pochwy i odbytu, antybiogram, odpowiednie antybiotyki.
2. Jeśli z jakichś względów jedziesz do porodu z zakażeniem, antybiotyk trzeba podać na przynajmniej na 4 godz. przed przerwaniem błon płodowych.
3. Jeśli czas 4 h nie jest dotrzymany, u dziecka BEZWZGLĘDNIE trzeba
zastosować antybiotykoterapię przez kilka dni, nawet jeżeli wygląda na zdrowe, ma ujemne CRP, to nie ma znaczenia.
4. Można wyjść ze szpitala bez leczenia, ale trzeba wiedzieć, co się może wydarzyć -zaburzenia oddechu, krwawe wymioty wywołane zapaleniem opon mózgowych i sepsa.
5. przebieg zakażenia u dziecka może być dwojaki:
a. gwałtowny w ciągu paru godzin po porodzie, sepsa i śmierć, jeśli się sepsy nie opanuje
b. objawy nieswoiste przez 2-3 tyg. - ospałość lub wzmożona nerwowość, brak apetytu, drgawki itp. i gwałtowny atak po tym czasie, sepsa i śmierć, jeśli nie da się jej opanować.
6. Szukaj szpitala, który stosuje się do ogólnie przyjętych np. w USA procedur postępowania przy zakażeniu streptococcus agalactiae. W Polsce nie ma żadnych odgórnie ustalonych procedur postępowania, dyrektor szpitala przyjmuje dowolną, wygodną dla siebie wersję.
7. więcej informacji o zakażeniu i przyjętych na świecie sposobach
postępowania na stronie internetowej Medycyny Praktycznej:
www.mp.pl/artykuly/index.php?aid=13888&spec=72&_tc=7267F59A169045228D27D2CE37AD1643
Dziewczyny, żądajcie badań bakteriologicznych od swoich lekarzy, Wy macie jeszcze szansę, aby uniknąć nerwów i stresów!!!
A na koniec zdjęcia mojej Nataszki :)
Nataszka ma już 10 dni, a to jej 2 kąpiel w domu
a tu portrecik :)