druga opinia po kilku miesiacach
Od pierwszej wizyty w lutym byłam wielokrotnie gościem Good Morning Vietnam, zawsze jedzenie było pyszne i pięknie podane (niesmaczna jest tylko żółtawa papka pokrywająca mięso w daniu z sosem arachidowym). Mam jednak ogromne zastrzeżenia do kelnerki. Pierwszym razem obsługiwała nas mila wesoła panienka, od tamtej pory trafiam na inną kelnerkę - ponurą, niekomunikatywną, impertynencką. (Niska, ostatnio z czerwonawym końskim ogonem). Pojawia się przy stoliku, kiedy goście nie wszyscy zdążyli otworzyć karty i domaga się zamówienia. Zawsze jakby obrażona, bez cienia uśmiechu na twarzy. Nie umie doradzić, nie umie wyjaśnić co jest co, na śmieszną wpadkę w karcie (sos Austern (sos ostrygowy) - toż Austern to są ostrygi po niemiecku, pewnie butelkę sosu kupiono w Niemczech) odpowiada zła i niegrzeczna - ja tego nie pisałam! Innym razem - ja tego nie gotowałam!
Któregośo razu podała kawę jednocześnieie z głównymym daniem "sam pan chciał kawę" odparła mężowi, któremu to się niepodobało.
Jedzenie w GMV jest zbyt dobre żebym już rezygnowała z wizyt, na razie konsekwentnie nie dajemy napiwków kelnerce.
Któregośo razu podała kawę jednocześnieie z głównymym daniem "sam pan chciał kawę" odparła mężowi, któremu to się niepodobało.
Jedzenie w GMV jest zbyt dobre żebym już rezygnowała z wizyt, na razie konsekwentnie nie dajemy napiwków kelnerce.