Re: dzięki takim licencjatom, a później zapewne magistrom ten kraj spada na psy
Wypowiem się i ja, osoba 26-latnia, która rzuciła studia tuż po pierwszym semestrze.
Macie bardzo dużo racji w tym co piszecie. Dwa razy rozpoczynałam studia, za każdym razem na innym kierunku. Za pierwszym razem wybrałam to, co mnie naprawdę interesowało, co było moją pasją. Zrezygnowałam, po pierwsze ze względu na problemy finansowe (praca w tygodniu za nieduże pieniądze, z których musiałam opłacić dość wysokie czesne, wynajem stancji, wyżywienie, dojazdy do/z pracy i na uczelnię - opłat było dużo a pieniędzy za mało). Po drugie stwierdziłam, że mimo wszystko na tym kierunku sobie nie poradzę i prędzej czy później będę musiała zrezygnować (lepiej prędzej, bo jednak szkoda kasy na czesne).
Za drugim razem wybrałam kierunek który, jak wówczas sądziłam, przyda mi się w obecnej pracy. Chłonęłam wiedzę jak gąbka wodę (mimo rezygnacji coś tam w głowie mi jednak z zajęć zostało). Przeraziłam się jednak w trakcie pierwszych egzaminów. Mając w pamięci słowa rodziców, że uczę się wyłącznie dla siebie doznałam szoku, kiedy w trakcie egzaminu pisemnego osoby siedzące obok mnie wyjęły ściągi i mnie pytały o poprawne odpowiedzi. Wiem, że każdy (a przynajmniej znaczna większość) kiedyś ściągał. Ja również. W gimnazjum czy szkole średniej nie dziwił mnie ten fakt. Zupełnie inaczej odebrałam to na wyższej uczelni, gdzie dorośli (na papierze) ludzie, którzy świadomie (czy aby na pewno?) wybrali się na studia robili takie rzeczy.
No właśnie, dorośli. Nie na tym, moim zdaniem, dorosłość polega. Dorosłość to świadome wybory i odpowiedzialność za własne czyny. Radzenie sobie samemu w trudnych sytuacjach.
Ktoś, kto prosi o napisanie pracy licencjackiej/magisterskiej to zwykły gó*niarz, który mało wie o życiu, idzie na łatwiznę, a później tylko płacze (że nie może znaleźć pracy, że mało zarabia etc.).
Z drugiego kierunku również zrezygnowałam. I nikt nie miał do mnie o to pretensji. Po skończonym liceum rozpoczęłam pracę. Najpierw staż za 500zł/miesięcznie, później inne. I absolutnie nie czuję się gorsza od tych, którzy studia skończyli. Wręcz przeciwnie. Góruję na niektórymi, w podobnym do mojego wieku, bo mając 26 lat mam już kilka lat stażu pracy. I jak myślicie, kogo wybierze potencjalny pracodawca, magistra bez umiejętności, którego mimo wszystko trzeba wszystkiego nauczyć, czy mnie, "średniaka", która od razu zacznie pracować i przynosić pracodawcy dochody?
1
0