Re: mieszkanie razem a spowiedz
olimpia20111
(16 lat temu)
wiecie co to cudzołustwo - to jest wyraz ze starodawnego jezyka i mozna je rozumiec potocznie.
Ja uwazam ze sex przedmalzenski nie jest do konca dobry.
Moim zdaniem zabieramy komus cos - co jest przeznaczone tylko dla malzenstw. Mozna tak myslec a mozna miec inne zdanie.
W momencie jesli nasz zwiazek by sie rozpadl, to pozniej juz wspolzylabym z kim innym, obcym tak naprawde.
Ja czuje sie jakbym komus cos odbierala, kradła.
Postawa odrzucenia wartości związanych z czystą miłością i seksualnościąefektem zatracenia przez samych chrześcijan właściwego rozumienia, a co za tym idzie przeżywania czystości seksualnej w ogóle, nie tylko przedmałżeńskiej. Niejednokrotnie zdarza się, że osoby wierzące nie potrafią zaakceptować propozycji Kościoła, gdyż, zamiast pięknego ideału i szansy na szczęście, widzą w niej tylko niemożliwy do zrealizowania zbiór norm i zakazów, który ich ogranicza i potępia.
Seks zostaje sprowadzony do roli rozrywki, sportu, sposobu zaspokajania doraźnych potrzeb, do którego każdy ma prawo zawsze i wszędzie. Młodzi ludzie wychowując się w takiej atmosferze często nie próbują zrozumieć dlaczego powinni zachować czystość przedmałżeńską, a nawet nie rozumieją tego pojęcia. Jest im ono zupełnie obce. Wielu z nich nie jest już zdolnych do odkrycia w seksualności czegoś więcej niż tylko chwilowego doznania emocjonalno – cielesnego, dającego przyjemność i ulgę (choć nawet i to jest często w nich zablokowane). Nie widzą sensu miłości i trwałych związków.
poza tym Czystość przedmałżeńska wiąże się z czekaniem. Na co? – Czy tylko na przyjemność współżycia seksualnego, która „wreszcie” po ślubie będzie dozwolona? Otóż nie! Pragnienia dwojga kochających się osób dotyczą czegoś więcej. Narzeczeni podjęli już wybór swojej dalszej drogi życiowej – przygotowują się do małżeństwa. Wybór ten jest dla nich jedną z najważniejszych decyzji, ma nieodwracalny wpływ na ich dalsze życie, wiąże się z najgłębszymi i najbardziej życiodajnymi pragnieniami, aspiracjami i marzeniami. Zdecydowali się stworzyć ze sobą intymną i nierozłączną wspólnotę życia. Chcą być razem aż do śmierci, wspólnie żyć, tworzyć „jedno ciało”, wydać na świat potomstwo, obdarzać swoją miłością siebie nawzajem i swoje dzieci. Zatem to czego pragną i na co czekają to właśnie realizacja owego wyboru – zjednoczenie i dopełnienie jedności na wszystkich płaszczyznach życia.
ytuację komplikuje fakt stopniowego przesuwania się wieku zawierania małżeństw – a co za tym idzie wydłużania się okresu przedmałżeńskiego, a więc czasu gdy trzeba „opanowywać się” i „walczyć ze sobą”. Jeszcze kilka pokoleń wcześniej ludzie pobierali się w bardzo młodym wieku. Już na styku okresu dojrzewania i dorosłości żyli w małżeństwach i realizowali się w swoim powołaniu pod każdym względem – także seksualnym. Nikt nie mówił zbyt wiele wtedy o „czekaniu”, czy o „opanowywaniu się” przed ślubem, gdyż po prostu problem był o wiele mniejszy. Nieco upraszczając, można powiedzieć, że trudności z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej to problem, który w dzisiejszych czasach ludzie sami sobie stworzyli poprzez przemiany cywilizacyjne, kulturowe i społeczne. Uczciwie trzeba więc przyznać, że zbytnie zwlekanie ze ślubem i nieuzasadnione przedłużanie okresu przedmałżeńskiego to rzeczywiście pewnego rodzaju „katorga” dla ludzi chcących zachować czystość. Para narzeczonych, która ma szczerą chęć „wytrwania do ślubu”, lecz nie mająca odpowiedniej motywacji do zachowania wstrzemięźliwości, nie rozumiejąca do końca sensu czystości, która nie pragnie i nie fascynuje się czystością, ale przeżywa ją bardziej jako nakaz moralny, nie do końca zrozumiały wymóg lub górnolotny ideał, prędzej czy później stanie wobec kryzysu i zacznie zadawać sobie pytanie: „po co właściwie tak się męczyć?”, „jaki sens ma ta ciągła asceza?”. Jeżeli okres przedmałżeński trwa długo, a młodzi mają świadomość swojej dojrzałości do wspólnego życia, coraz bardziej zaczynają postrzegać zbliżający się ślub tylko jako pewnego rodzaju formalność, którą właściwie można by „załatwić” już teraz, „od ręki”, ale niestety trzeba jeszcze długo czekać (czasem z własnego wyboru, czasem w wyniku obiektywnych okoliczności życiowych). Pojawia się więc stwierdzenie: „wszystko już mamy – brakuje nam tylko papierka”. Jednocześnie owy „papierek” przestaje być w rozumieniu młodych czymś wystarczająco znaczącym, aby dla niego poświęcać istotną wartość, jaką jest realizacja wzajemnych potrzeb jedności cielesnej. Odkładanie współżycia do ślubu, szczególnie gdy okres oczekiwania jest relatywnie długi, zaczyna jawić się jako swoista „strata czasu”.
Może więc dojść do niebezpiecznego w skutkach wypalenia się młodych w ich wartościach i ideałach, oraz do bardzo głębokiej i destruktywnej frustracji. Niebezpieczeństwo owego kryzysu nie polega wcale w pierwszej kolejności na tym, iż młodzi mogą upaść w czystości, współżyć seksualnie a nawet począć dziecko. Największe niebezpieczeństwo kryje się bowiem w kryzysie wartości, w upadku wiary w sens czystości, w zanegowaniu wartości sakramentalnego małżeństwa, oraz w pojawieniu się swoistego cynizmu życiowego
0
0