Re: jak się rodzi teraz w redłowie?
Chciałabym odświeżyć ten wątek, bo tydzień temu rodziłam w Redłowie i mogę się wypowiedzieć.
Jeśli chodzi o poród, to zaczynając od izby przyjęć nie mogę powiedzieć złego słowa o personelu. Z jednym wyjątkiem - pan doktor, który mnie badał był wyjatkowym mrukiem i arogantem!
Jesli chodzi o prodówkę, to rodziłam w sali nr 3, czyli tej ktora znajduje się koło dyżurki położnych i lekarzy. Żaden tam wypas - białe kafelki, ale czysto. Wszystkie sale sa teraz wyposażone w nowoczesne łóżka do porodu. Sala numer 1 jest najladniejsza, wyposażona w wanne i telewizor. Jeśli chodzi o sprzet np. KTG to dawno nadaje się do wymiany. Moje urządzenia nie rejestrowało tętna jak siedziałam na piłce i jak leżalam na boku. Jeśli chodzi o personel to trafiłam na super położne. Jedna (p. Marzenka) się mna opiekowała przez cały poród, co chwilę do mnie przychodziła sprawdzała jak się czuję. Badało mnie kilku lekarzy i wszyscy tez byli sympatyczni, choć samo badanie nie należy do przyjemnych :) Dziewczyna która równo ze mną rodziła w sąsiedniej sali i leżała w jednej sali na położniczym, także była pod wrażeniem personelu, na który trafiłyśmy. Natomiast, kolezanki, które rodziły po zmianie dyżuru, miały gorsze doświadczenia. Spotkały się z tekstami: "po co te kobiety ciągną tych chłopów na porodowkę?". Poza tym panie zajmowały się bardziej podżeraniem ciastek i plotkami niż rodzącą.
Jeśli chodzi o oddział położniczy, to warunki na salach są bardzo dobre. Sale są odnowione kilka lat temu, są komody do przewijania dzieciaczków. Łóżka są wysokie i nie ma podnóżków, więc jak sie jest całym obolałym to naprawdę ciężko się na nie wdrapywać, czy siedzieć i karmić, jak nogi zwisają. Dlatego jesli ktoś się tam wybiera rodzić, to niech kupi sobi w ikei podnóżek plastikowy (przyda się potem dla dzieciaczka ;)) ) Kilka razy dziennie sala jest sprzatana, wyrzucane są śmieci, codziennie położne pytaja o zmianę podkładów, na których się leży. Nie ma problemu ze zmianą reszty pościeli. Jedzenie naprawdę do zniesienia, a czasami wręcz bardzo dobre, aczkolwiek - jak to w szpitalu - porcje malutkie. Jedynie zupa mleczna była mało mleczna :)) Warto zabrać ze sobą własną herbatę w tym szałwię, bo dają tylko jedną na kolację, a rano jest kawa zbożowa. Przy dyżurce położnej jest czajnik, z którego można korzystać. W kuchni jest mikrofala, więc jak się poprosi to można sobie coś odgrzać.
Warto zabrać swój laktator, jesli ktoś ma, bo na oddziale są elektryczne, ale ostatnio dużo babek korzystało i był problem.
Obskórna jest łazienka na oddziale. Przede wszystkim jest tylko jedna, więc bywają kolejki. Poza tym wokół pryszniaca jest grzyb! Jest druga, dopiero odnowiona łazienka, która znajduje się koło windy. Tam są dwa prysznice i oddzielne dwie toalety, ale trzeba kawałek się przejść.
Jeśli chodzi o personel, to spędziłam tydzien na położniczym i poznałam chyba cały. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby niemiłe, aroganckie: jedną położną od kobiet (taki suchotnik, którego nie ma chyba kto wydupczyć i wyżywa się na kobietach, które urodziły :)) ) dwie położne od noworodków i jednego ginekologa. Cała reszta super, albo przynajmniej w porządku. Panie od noworotków zawsze uśmiechnięte, pomocne. Kąpią wszystkie dzieciaczki codziennie rano, zawsze pożartują. Pomagają przystawiać dzieciaczki do piersi. Jedna to nawet w nocy chodziła po salach, w których płakały dzieci i pytała w czym jest problem. Jest super specjalistka od laktacji: Iwona Wróbel. To chyba najmilsza i najbardziej cierpliwa osoba na całym oddziale. Każdej kobiecie i jaj maluszkowi okazuje dużo ciepła. Pediatrzy, też super, odpowiadają na każde pytanie.
Jak w każdym szpitalu, najbardziej wnerwiające jest to, że każdy lekarz, czy położna ma swoje zalecenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o laktację. Jedna mówi to, druga zupełnie co innego. Robią jednym slowem wodę z mózgu i człowiek sam musi wyciągnąć jakies wnioski i podjąć działania.
Jeśli chodzi jeszcze o to co jest dostępne na oddziale to podkładów z ligniny jest pod dostatkiem i wszystkim przyszłym rodzącym polecam korzystanie z nich. Nie kupujcie jakichś wkładek, podpasek, czy podkładów. Kupcie tylko przewiewne majtki jednorazowe. Nikt, nie krzyczy, że się w nich leży, muszą być ściągnięte tylko podczas obchodu ginekologicznego. Niestety w Redłowie nie dostaje się żadnej paczuszki z próbkami, nie dają tez kremu pośladkowego, chyba, że dziecko ma jakąś wysypkę (mi się akurat udało). Acha i rodzącej nie dają koszuli do rodzenia, trzeba mieć swoją. Po porodzie dziecko ubierają w szpitalny kaftanik i zawijają w szpitalną tetrę. Są też szpitalne rożki i kocyki, także nie trzeba brać swojego.
Nie ma odwiedzin w salach, gdzie leżą kobiety, ale pozwalają na chwilkę wejść mężowi zaraz po przewiezieniu z porodówki. Jest bardzo sympatyczna położna oddziałowa, która pozwoliła naszym mężom pójść z nami wziąć pierwszy prysznic. Pozwoliła tez wejść mężowi do sali, gdy zostałyśmy we dwie po wypisie pozostałych koleżanek. W pozostałych przypadkach wizyty są w sali odwiedzin, a dzieciaczki stoją za szybą. W święta jest tłok.
Rozpisałam się, ale mam nadzieję, że te informacje się komus przydadzą. Może inne Majówki dopiszą swoje opinie. Nie wypowiadam się na temat kompetencji lekarzy, bo nie mi to oceniać. Osobiście nie widziałam, aby się komuś krzywda stała.
0
0