Re: jak wygladaly Wasze zareczyny???
tokio, Twojej historii nie da sie przebic, ale mimo wszystko pochwale sie moja.
w maju udalismy sie na wakacje, podczas ktorych zorientowalismy sie, ze cos dziwnego rosnie w okolicy prawego oka mojego ukochanego. po wakacjach udal sie do lekarza po czym powiedzial, ze wszystko ok. na drugi dzien, pare minut przed pojsciem spac, spokojnie poinformowal mnie, ze jutro o 8 rano ma operacje w szpitalu. ze dostanie narkoze i po operacji bedzie musial zostac w szpitalu na obserwacji. ja zaniemowilam, bo nie spodziewalam sie tak szybkiego obrotu sprawy. nie wyobrazalam sobie zostawic go w takiej chwili i najnormalniej pojsc do pracy, wiec rano zadzwonilam, ze mnie nie bedzie i razem udalismy sie do szpitala. jak teraz o tym mysle, to zdaje sobie sprawe, ze nie wiedzialam co sie swieci. gdy moj ukochany lezal na lozku gotowy na operacje zeszli sie lekarze tzn anestezjolog i chirurg, by poinformowac nas o przebiegu operacji i o skutkach ubocznych. no wiec jak sie dowiedzialam, ze moze stracic wzrok nie musze Wam chyba mowic dziewczyny jaka byla moja reakcja. siedzialam u niego w pokoju i czekalam jak mi go przywioza spowrotem. przyjechal caly w bandarzach, spiacy, a ja czuwalam przy jego lozku dwa dni. wtedy juz wiedzilam, ze bede z nim bez wzgledu na wynik operacji. rok wczesniej stracilam niespodziewanie mojego wspanialego Tate, teraz trzeslam sie niemilosciernie o los mojego promyka.
na drugi dzien po zdjeciu opatrunku okazalo sie, ze operacja udala sie, nie ma zadnych powiklan, on czuje sie swietnie.
za 2 tygodnie mialy byc jego urodziny po czym mielismy sie rozstac na dwa miesiace. minely 2 lata od kiedy nasze serducha zabily mocniej. wzial mnie do jubilera i kazal wybrac pierscionek, wiem malo romantyczne, ale czytajcie dalej. a ze estetycznie podobaja nam sie totalne przeciwienstwa oczywiscie tego, ktory mnie zauroczyl dla mnie nie wybral. spodobal mu sie taki jeden, zupelnie nie w moim stylu, powiedzialabym, i taki zapragnal bym nosila. tyle ze nie bylo rozmiaru. trzeba czekac 8 dni, powiedziano nam. po 3 dniach wybralismy sie na Isle of Wight, by tam we dwojke swietowac jego urodziny i szybki powrot do zdrowia. po ostatnich przezyciach nie mielismy ochoty na sped znajomych, ktory urzadzilismy rok wczesniej. chcielismy byc sami, pragnelismy ochlonac po wydarzeniach ostatnich dwoch tygodni.
miejsce, ktore wybralismy nie moglo byc piekniejsze. do tego niespodziewanie po 2 tyg deszczu wyszlo slonce a temperatura przerosla nasze oczekiwania. w dniu urodzin bylismy na dlugim spacerze, odwiedzilismy skaly The Needles, na deser wybralismy sie na cream tea plus zjedlismy urocza, smaczna kolacje w cudnym miejscu. a po moj ukochany zabral mnie jeszcze raz na pomost, ktory bardzo mnie zauroczyl, bo przypomina swoja konstrukcja nasze molo, tyle ze jest sporo miejszy. szlismy tak sobie w blasku ksiezyca, sami, bez swiadkow, po czym moj ukochany przyciagnal mnie do siebie, przytulilam sie do niego i powiedzial-
chcialbym by teraz wszystkie gwiazdy dodaly blasku temu malemu diamentowi, a mi zrobilo sie bardzo milo, ze mnie nazywa diamentem... pomyslalam sobie wtedy, po raz tysieczny tego dnia, ze bardzo zaluje, ze nie bylo rozmiaru tego piersionka, ze choc jestem zosia samosia i inny mi sie podobal, to byla bym szczesliwa noszac ten, ktory on dla mnie wybral. pomyslalam, ze gdyby mial mi sie oswiadczyc to chcialabym z calego serca by to sie stalo teraz, tu i teraz, w dniu jego urodzin, na tym pomoscie, przy tym blasku gwiazd i ksiezyca, ktorych na co dzien nie mamy. i wiecie co? w tym momencie moj romantyczny wowczas mezczyzna uklakl i zapytal czy nie zostane jego zona i wlozyl mi na palec pierscionek. mnie zatkalo, bo to przeciez dopiero 3 dni minely od zamowienia a my od tego czasu bylismy nierozlaczni, oprocz pracy oczywiscie. cali sie trzeslismy z emocji, oboje plakalismy a ja z tego szoku poprosilam, by powtorzyl, wiec uczynil to w swoim jezyku, po hiszpansku. nie musze chyba pisac co odpowiedzialam.
na drugi dzien wyjasnil mi, ze dzien wczesniej, przed przyjazdem na wyspe i urodzinami zadzwonili do niego od jubilera, ze pierscionek gotowy, ze wczesniej i ze maja nadzieje, ze nie krzyzuja mu tym planow. nie mogli zrobic nam wiekszej niespodzianki. zwolnil sie z pracy, pojechal do domu po rachunek, trzasl sie, bym ja wczesniej do domu nie wrocila i go nie nakryla muszkujacego szuflady. wrocil do jubilera, odebral to male cudo, wrocil do pracy i jakby nigdy nic po pracy wrocil punktualnie do domu. co za spryciarz z niego! w dniu zareczyn caly dzien mial piersionek przy sobie i czekal na ten jedyny moment, by mnie nim nie zaskoczyl. nie chcial przy kolacji, gdyz wymyslil sobie, ze ma byc bez swiadkow.
patrze sobie teraz na ten piersionek i ciesze sie, ze nie postawilam na swom. on wybral piersionek, a wszyscy znajomi mowia, ze jest sliczny i taki moj, bardzo do mnie pasuje.
tej chwili na pomoscie nie zamienilabym na zadna inna. taj jak pewno kazda z Was.
gratulacje, jesli przetrwalyscie do konca!!!
0
0