Podziwiam bystrość umysłu i talenty interpretacyjne. Bo ja zupełnie nie potrafiłem wyłowić z postów Isztar informacji, do czego jest jej blisko. Widziałem tam pomieszanie chrześcijaństwa z new age, teoriami wyczytanymi na stronach ludzi, co wierzą w kosmitów lub innych reptailan, elementami astrologii, okultyzmu i szamanizmu oraz nową wersją archeologii, w myśl której Sumerowie, Egipcjanie czy Hindusi to byli Germanie. Trochę sobie dworuję, ale naprawdę mniej więcej takie rzeczy potrafiłem wyciągnąć z tego jej szyfru.
O irracjonalności ataku na księży wspomniałem dlatego, że żadna z jej osobistych pretensji nie dotyczyła żadnego kapłana. Było coś o seksistowskich klientach w sklepie, o facecie, co kupował gumy mając żonę w ciąży (nota bene seks z ciężarną żoną nie jest chyba zakazany), o bracie, który gwałcił swoją siostrę, o połamanych kościach na skutek jakiegoś brutalnego gwałtu i tak dalej. To są za duże hardkory dla mnie, żebym miał to wszystko wertować i przytaczać. Być może przewinął się tam jakiś ksiądz. Jednak nie atakuje ona dziennikarzy jako całości (przeczytajcie sobie o pedofilu i nekrofilu Jimmym Savile'u o ile jesteście już po śniadaniu) ani reżyserów ani producentów filmowych ani dyrektorów chórów chłopięcych. Tylko księży, którzy też mają matki, siostry, braci i którzy też chcieliby pewnie spokojnie chodzić po ulicach. W sutannach już prawie nie chodzą, podejrzewam, ze między innymi przez takie osoby jak Isztar.
O Bogu napisałem, co miałem do napisania na publicznym forum. Teraz już siedzę w dość wąskiej specjalizacji, jaką jest nurt tradycji katolickiej, chodzę na msze trydenckie dopóki Franciszek ich nie zakaże. Jak zakaże, to zastanowię się, czy jeździć do lefebrystów. Sama widzisz, nie są to tematy, które kogokolwiek tutaj pasjonują. Staram się jak mogę wszędzie dodawać zwrot "moim zdaniem". A że uważam, że poza Jezusem nie ma zbawienia, to ta teza stanowi rdzeń moich wypowiedzi na tematy religijne. To tak jak w naukach ścisłych. Architekt projektuje most i zakłada, że twierdzenie Pitagorasa jest prawdziwe. Jakiś człowiek pisze do niego: "słuchaj, bo ty wszystko projektujesz na bazie Pitagorasa, a ja uważam, że to rzecz dyskusyjna". No takich dwóch to na pewno się nie dogada. Mogę odesłać do Ewangelii, do rekolekcji, do dzienniczka Faustyny, ostatecznie też do mojego wątku sprzed dwóch lat. Co innego mogę zrobić? Cofnąć się w rozwoju duchowym do czasów beztroskiej rozwiązłości z ex-prostytutką (pisałem o tym dwa lata temu, może tym sprytnym sposobem kogoś zainteresuję moim wątkiem "o naturze Boga" ;)) i na nowo rozkminiać moje własne twierdzenie Pitagorasa? Nie mam na to czasu ani ochoty.
0
0