Ja wierzę, bo sam tak kiedyś, w równie idiotyczny sposób, straciłem prawko.
Zdałem egzamin 01/06/90. Pod koniec wakacji dostałem prawko do ręki (inne województwo zameldowanie i papiery musiały się przemielić).
We wrześniu mi zabrali.
Impreza w Oliwie, gdzieś na wysokości AWFiS. Oczywiście alko się skończyło a w tamtych czasach najbliższy nocnik w Sopocie.
Ja nie pojadę. Jestem już po kilku drinkach i mam prawko do stracenia :D
Kumpel się napatoczył. Świeżo przyszedł.. i zanim dostał karniaka, dostał do łapki kluczyki i dowód rejestracyjny. Nie miał co prawda prawka, ale był trzwźwy i nie raz już moim autem, czyli SYRENĄ (!) jeździł :D
Skrzyżowanie Czyżewskiego z Grunwaldzką/Niepodległości. Środek nocy. Nie wiem, po co się zatrzymał. Silnik zdechł. Rozrusznik nie kręci. trza na pych :)
W sumie czterech chłopa, zatem no problem. Ino kumpel za diabła nie umiał odpalić auta na pych.
Się wkurzyłem, wsiadłem za kółko, odpaliłem i przejechałem może z 10m w zatoczkę przy dzisiejszej knajpie ze strzechą, naprzeciw Intermarche.
Otwieram drzwi, żeby kumpel się przesiadł za kółko... a obok mnie zatrzymuje się niebieski Polonez :D
1.08‰, Prawko na rok :/
A najlepsze było w tym wszystkim to, że psy od początku widziały całą sytuację. Jak próbowaliśmy zapchnąć a potem "na chwilę" wsiadłem za kółko. Byli tym nieźle rozbawieni, co nie zmienia faktu, ze podciągnęli sobie statystyki łapania "pijanych kierowców" ;D
0
0