Re: już trochę o świętach, rodzinna wigilia....
dużo zależy, jak się "z domu" wynosi
karolinka takie święta miała "od zawsze", a przynajmniej kilkukrotnie z rodzicami jeszcze - dla niej tak wyglądają święta, a mnie by "czegoś" brakowało tylko dlatego, że ja inaczej w domu miałam
dla mnie bardzo ważne są relacje rodzinne, a same święta "robione" są przez kilka osób jednocześnie (tzn wigilia jest od wielu lat z zeszłorocznym wyjątkiem u moich rodziców, ale jest "składkowa" każdy przynosi coś od siebie /wcześniej oczywiście ustalamy kto, co/, a później każdy zabiera "coś" do domu; tak samo nie ma "usługiwania" przy stole - jedni wnoszą potrawy, inni sprzątają, ktoś zmywa, co nie wejdzie do zmywarki, ktoś powyciera), więc generalnie gospodarz/gospodyni nie jest obciążony całością przygotowań (sprząta się przecież i tak przed światami, czy na codzień) - skoro każdy (dorosły, dzieci nie ma aktualnie u nas w rodzinie) przyniesie jedno danie lub ciasto, to jedzenia jest akurat, nie zostają później nieprzytomne tony żarcia, i jest ciekawie, bo poza sandardami (tutaj robią mamy, ciocie, babcia), to np. my młodsze pokolenie za każdym razem staramy się zrobić coś nowego (np. jakieś danie wigilijne z innego regionu Polski niż znamy)
mam nadzieję, że tę tradycję uda mi się utrzymać i w przyszłości (mój Andrzej na poczatku był zdziwiony, ale po 3 latach wspólnego życia widzę, że powoli niektóre kwestie stara sie "przesadzić" do domu swojej mamy)
0
0