Re: kto nie obchodzi świąt?
konto usunięte
(13 lat temu)
O dojrzałości człowieka świadczą jego postawy przyjmowane wobec społeczeństwa, prawa, etyki, moralności - stosowanie ogólnie przyjętych zasad współżycia społecznego, legalizm, etc.. Człowiek dojrzały legitymuje się ugruntowanym światopoglądem - i jest bez znaczenia, czy jest ateistą/teistą.
Sam będąc ojcem, nie wyobrażam sobie, abym w wychowaniu dziecka pomijał realia społeczne w których dziecko się wychowuje. O niedojrzałości rodziców już świadczy wybór idiotycznych imion dla dzieci - o przykłady rzecz jasna nie trudno (vide dzieci pana Michała Wiśniewskiego); następnie zaczynają się eksperymenty pt. "nie obchodzimy świąt", "jesteśmy poszukujący".
Świadomy ateizm, roztropny i mądrze kreowany w wychowaniu dziecka jest arbitralną decyzją jego rodziców - jak również wychowywanie w innej niż katolicka wierze. To kwestia wyborów...ale świadomych i podbudowanych wiedzą i odpowiedzialnością za życie dziecka.
Nie zależy mi na klasyfikacji wyznaniowej, natomiast Ty, jeśli już wypowiadasz się publicznie i deprecjonujesz wiarę katolicką, lekceważysz ważne dla katolików święta i wchodzisz na płaszczyznę dyskusji o wierze - sama dokonujesz takiej klasyfikacji.
W mojej ocenie, być może subiektywnej, uważam że jesteś niedojrzałą emocjonalnie kobietą, która nie powinna samodzielnie wychowywać dzieci. Twoje "poszukiwanie", to nic innego jak swoisty rodzaj buntu wobec religii w jakiej Cię wychowano. Prezentowany przez Ciebie negat religii jest zbyt jaskrawy i nastoletnio-buńczuczny, aby odbierać go jako przemyślany etycznie i moralnie. Jeśli moja ocena Ciebie obraża, to cóż...trudno - nie napisałem niczego, co jest obraźliwe. Czytam co piszesz, czytam ze zrozumieniem, wyciągam wnioski z Twoich wypowiedzi - wyrobiłem sobie zdanie w tej materii.
Ponadto uważam, że większość Twoich postów w swej treści jest zwykłym kłamstwem, konfabulacją - mam tu na myśli "posty" o czytaniu Pisma Świętego, rozważaniach nad wiarą, rzekomej zmiany wiary na wiarę męża, itd...
Jestem głęboko ekumeniczny i posiadam nieprzebrane pokłady tolerancji dla osób innych wyznań - nawet dla ateistów. Nigdy nie deprecjonuję nikogo ze względu na wyznanie, czy światopogląd - o ile ów jest prawdziwy, szczery i uargumentowany.
W tym miejscu warto przytoczyć jeden z podstawowych argumentów w dyskusjach z ateistami - argument astronomiczno fizyczny. Jak wiemy, wszechświat powstał w wyniku tzw. Wielkiego Wybuchu (ugruntowane stanowisko nauki) - fizycy/astronomowie, na pytanie a co było przed Wielkim Wybuchem, odpowiadają..."nic nie było". Nic? A jednak COŚ być musiało i to COŚ jest pośrednim dowodem na istnienie Boga. Twój ludzki rozum nie jest w stanie zrozumieć istoty wszechświata i pojąć cudu jego powstania ani tego, co było przed nim.
Aby jednakże skutecznie poszukiwać, trzeba posiadać wielką wiedzę. W tym miejscu przytoczę opowieść o Św. Augustynie: "Św. Augustyn już jako biskup Hippony, przechadzając się samotnie po piaszczystym brzegu, rozważał tajemnicę Trójcy Świętej. Spotkał dziecko bawiące się na plaży: mały chłopiec czerpał muszlą wodę z morza i wlewał ją do dziury wykopanej w piasku. Augustyn zrozumiał, że prędzej ono wyczerpie morze muszelką i zmieści je w małym dołku, niż on zrozumie i wyjaśni tajemnicę Trójcy. "
Także nie marnuj czasu na przelewanie morza do dołka...Pewne prawdy warto zaakceptować takimi, jakimi są - i oprzeć się na intuicji serca, niż naszego chromego ludzkiego umysłu.
2
3