Antyspołeczny
(7 lat temu)
Ciacho, to co nazywasz pewnością siebie w moim mniemaniu jest tylko siłą, która objawia się jako reakcja obronna wywołana strachem, by nie zostać zranionym.
Nie wątpię, że jesteś silna i walczysz - powiedziałbym, że to właśnie te dwie cechy górują nad wszystkimi innymi, wręcz je przykrywają grubą tarczą czy murem.
Ale jest to kompletne zaprzeczenie pewności siebie.
Uważam, że miłość, związek i seks, to trzy różne światy, które mogą ale nie muszą się łączyć. Twoja definicja związku jednak nie pasuje do żadnego z nich. To taki wolny związek, zdystansowanie się wynikające z niechęci, by się przed kimś w pełni otworzyć i by być z tą osobą na serio. To takie wejście w związek jedną nogą. Bez rezygnacji z dobrodziejstw życia w pojedynkę i bez wprowadzania drugiej osoby do swego świata, by nie było problemów po rozstaniu. Rozstanie jest w ten układ wpisane już na początku, reszta to tylko odliczanie czasu.
Związać się z kimś, to połączyć całkowicie. To nie posiadanie własnego, prywatnego życia. Twoje prywatne życie jest jego prywatnym życiem. Dzwonisz do niego by powiedzieć mu, że idziesz w koleżanką na kawę nie dlatego, że on ci tak każe, bo chce cię kontrolować, lecz dlatego bo chcesz, aby on wiedział gdzie jesteś i co robisz - zawsze!
>chcę żeby stawiał swoje dobro i swój rozwój na pierwszym miejscu
Czyli zero zasad, zero wyłączności.
I całe to gadanie w tym temacie też o kant rzyci rozbić, bo staranie się o kogoś wcale nie jest stawianiem siebie na pierwszym miejscu lecz stawianiem kogoś na piedestale, co jest sprzeczne z Twoją definicją idealnego związku.
>wyolbrzymione? nie wydaje mi się ;)
Niewyolbrzymione, po prostu słabe, bez nadziei i niepraktyczne na dłuższą metę.
Jesteś twardą, umiejącą walczyć egoistką. Każdy zna takie kobiety. To się sprawdza w pracy, w korporacji, wśród mężczyzn.
Szefowie lubią takie pracownice, bo są użytecznym narzędziem, wygodnym w obsłudze.
Otoczenie jednak je odbiera jako nieprzystępne, zimne, skrywające prawdziwe oblicze za murem źle rozumianej pewności siebie.
Takie osoby zwykle mają wielu znajomych, ale nie mają przyjaciół, bo nie potrafią nikogo do siebie dopuścić.
Mają życie seksualne, romanse a nawet płytkie związki, ale nie potrafią okazać ani przyjąć miłości.
Uważają, że nie mogą popełniać błędów, boją się okazać słabość... a w końcu upadają.
W przypadku związków zwykle trafiają na psycholi, którzy mają zachwiane lub wyłączone odczuwanie emocji.
Tacy nie mają tych potrzeb, które ma reszta, więc wydają się właściwym wyborem.
Tylko że z czasem włącza się potrzeba kontroli, manipulacje, emocje skrajne lub przemoc.
Więc pewna forma równej wymiany dopada nas, czy tego chcemy czy nie.
> kogoś, kto zamiast głaskać mnie po głowie, że jest źle kopnie mnie przysłowiowo w tyłek
"Proście, a będzie wam dane" - jak mówi pismo:d
2
0