Chciałabym sie spytać co mam robić bo dziś miałam nieprzyjemną i dziwną sytuację w sumie. Wracałam do domu po długim dniu pracy, zajęć na uczelni i wchodzi kontrola, więc spokojnie wyciągam bilet bo byłam pewna, że skasowałam - i skasowałam ale skasowałam nie ten (spieszyłam się na autobus i kupiony schowałam do kieszeni razem ze skasowanymi wcześniej i jak weszłam do autobusu to skasowałam nie ten). Ale mniejsza o to. Pokazałam dowód (i bilet którego przez pomyłkę nie skasowałam) i Pan mnie spisał - na nic tłumaczenia, że się zagapiłam bo padam na twarz. Okej, mój błąd - człowiek wraca zmęczony, głodny i myśli tylko o tym, żeby odpocząć a ludzie bez empatii nie są w stanie zrozumieć niektórych rzeczy. Pierwszy raz dostałam mandat, a w sumie to go nie dostałam, bo Pan konduktor go wypisywał po tym jak podałam mu dowód. Mówię, że za chwilę wysiadam bo mój przystanek a on tylko na szybkiego spisywał dane z dowodu. Konduktor powiedział, że przyjdzie pocztą, zdążyłam tylko powiedzieć, że proszę na adres zamieszkania a nie zameldowania (jestem studentką) i nawet nie wiem czy dobrze zapisał bo ja już stałam na chodniku a on w autobusie. Mam prawo wysiąść na moim przystanku chyba? Teraz nie wiem czy ten mandat w końcu przyjdzie czy nie? Chciałam go przyjąć ale nawet nie miałam jak. Chyba konduktor zdążył spisać dane z dowodu, ale nie mieszkam w domu rodzinnym i to inne województwo. Co mam teraz robić? Nie widziałam go na oczy, nic nie podpisywałam, nie wiem czy konduktor zdążył zanotować adres zamieszkania. Dodam, że nie uciekłam z tego autobusu ani nic w tych rzeczy. Po prostu powiedziałam że za chwile wysiadam a konduktor na to nic. Czy ten mandat przyjdzie i jaki czas się czeka?