porażka i bezczelne baby
Podobnie jak większość - jestem po studiach...Nie oczekiwałam, że potencjalni pracodawcy i baby (milej ich nazwać nie potrafię) z urzędu będą przede mną klękać ale liczyłam na minimum szacunku, jaki wypada mieć wobec drugiego człowieka. Przyszłam i okazało się, że nie zasługuję na zasiłek dla bezrobotnych, gdyż "za mało zarobiłam" w trakcie nauki (tak...pracowałam i studiowałam, och! niegodna zapomogi, śmiałam w ogóle o tym pomarzyć). Miałam się stawić konkretnego na "oglądanie" ofert pracy. Problem się tylko stawić na rozmowę, gdy nie ma się pieniędzy na nic, tymbardziej na dojazd (w końcu jeste, bezrobotna i bez prawa do zasiłku) Zadzwoniłam do PUP, powiedziałam, że nie stać mnie na dojazd...odpowiedź, którą uzyskałam przerosła moje najśmielsze oczekiwania: "to może mam po Panią przyjechać"...Odpowiedziałam, że TAK, DOBRY POMYSŁ. Rozmówczynię chwilowo zatkało, po czym dała mi nędzne pouczenie, że to nie jest powód i zaczęła wyliczać mi inne powody, które są ważne, a których nigdzie nie wymienili. Tyle ze "współpracy", NIGDY WIĘCEJ, nie polecam nikomu, strata czasu, nerwów i pieniędzy na dojazd!