Re: samotne samodzielne mamy :) jak dajecie rade?
to ja odgrzebię ten wątek jeszcze raz...
jesteśmy dopiero 3 lata po ślubie i mamy roczne dziecko. oboje bardzo go chcieliśmy. na początku była sielanka. potem mąż wymigiwał się od obowiązków, 5 dni w tygodniu był w pracy, pozostałe 2 przeznaczał na kursy. tak naprawdę zostałam ze wszystkim sama, byłam cholernie zmęczona, tym bardziej, że wróciłam do pracy, miałam jeszcze dziecko i dom na głowie. nie mogłam liczyć na to, że mąż zostanie z dzieckiem, żebym mogła wyjść do koleżanki czy na zakupy, gdziekolwiek. do tego obrażał się jak chciałam, żeby to się zmieniło. O naszych wspólnych wyjściach nie było nawet mowy! Rozmowy nie dawały żadnych skutków. Wkurzyłam się na niego i też się nie odzywałam. Potem było raz lepiej raz gorzej, ale od kilku miesięcy on miał mnie i dziecko w d... nie chciał z nami spędzać czasu, unikał nas nawet przez 1,5miesiąca swojego urlopu. odkryłam, że z każdą sprawą leci do matki - wychodził z domu, wtedy dzwonił i razem mnie obgadywali. jego rodzinka znała zawsze tylko jego wersję i nietrudno się domyślić jaki miała do mnie stosunek. doszło nawet do tego, że namówili go, żeby nie jeździł do mojej mamy, bo "jazda pociągiem jest dla rocznego dziecka niebezpieczna"(pociąg jedzie dokładnie 2 godziny).
kilka dni temu dowiedziałam się, że od wielu miesięcy mnie zdradzał! mam na to dowody,a oczywiście on zaprzecza. Dzień po tym jak wszystko wyszło musiałam się komuś wyżalić i wyszłam na kawę z koleżanką (nie było mnie 3 godziny). Okazało się, że w tym czasie mój mąż znowu zadzwonił do mamuśki i przekazał, że to ja mam jakiegoś faceta, że się z kimś spotykam! Najlepsze jest to, że mam takie wyjścia bardzo rzadko, bo jego zwyczajnie nigdy nie ma, więc jestem w domu z dzieckiem. Po tej akcji zostałam wyzwana przez jego rodzinę od k**** itp!
Kazałam mu się wyprowadzić i ze strachu przed tymi wariatami wymieniłam zamki w drzwiach. na szczęście mieszkanie kupiłam przed ślubem, ale częściowo na kredyt.
Przed wyjściem jeszcze uzgadniał, że będzie chciał spotykać się z dzieckiem - wreszcie! Zgodziłam się, ale powiedziałam, że nie pozwolę mu go zabrać do dziadków, którzy mają taki stosunek do mnie, nie chcę, żeby moje dziecko miało z nimi do czynienia. zresztą, mimo,że mieszkają blisko nigdy bez okazji go nie odwiedzali. jak myślicie, czy w przyszłości sąd weźmie to pod uwagę? czy sąd może mu pozwolić zabierać dziecko gdzie chce?
od razu powiedział, że mieszkanie jest moje (i większość rzeczy również), ale np. ze wspólnych pieniędzy zrobiliśmy remont, kupiliśmy komodę czy szafę zamontowaną na stałe. zasugerował mi, że powinnam mu dać jakieś pieniądze. tylko skąd, skoro jestem na urlopie i dostaję mniej niż zwykle, a teraz mam sama płacić raty, czynsz, prąd, itp, oczywiście jedzenie, ubranka, szczepienie... ktoś mi powiedział, że nie powinnam mu nic dawać, bo nie dość, że to on zdradzał, to jeszcze w nagrodę dam mu niezłą sumkę za którą kupi sobie auto, a ja będę karmić dziecko chlebem z margaryną, bo mi już nie starczy. po zapłaceniu raty i opłat w następnym miesiącu, zostanę praktycznie bez grosza (wciąż jeszcze spłacam debet).
powiedział też, że chce złożyć pozew o rozwód. tylko co to oznacza dla mnie? czy jeśli on złoży pierwszy ze swoimi propozycjami, to moje nie będą się liczyć? czy to ja mam go wyprzedzić? co z orzekaniem o winie? czy wybrać to czy lepiej szybko bez orzekania. ale jakie to będzie miało znaczenie dla nas - czy jak będzie z jego winy, to nie będę musiała go spłacać? koszmar...
jestem załamana, kiedy dziecko zasypia siadam i ryczę, że zmarnowałam życie swoje i synka. teraz już nic nie będzie takie jak dawniej!
nie powiedziałam swojej mamie (bo nie chcę, żeby teraz to przeżywała, a nie najlepiej jest z jej zdrowiem) ani rodzinie (bo jest mi cholernie wstyd). Najgorsze, że zbliżają się święta - gdyby mama wiedziała, zmusiłaby mnie żebym przyjechała, ale będą jeszcze inni goście i nie chcę żeby ktoś mnie pytał, albo patrzył jak ryczę.
wygląda na to, że spędzę je tylko z moim malutkim dzieckiem...
1
0