schronisko promyk TRAGEDIA
Sama nie mogę się nadziwić temu co mnie dziś spotkało. Wychodząc dziś do pracy znalazłam pod moim samochodem małego , płaczącego kociaka. Ponieważ sama mam w domu kota , przyniosłam mu jedzenie , malec najpierw nieśmiało podszedł , ale potem zjadł całą saszetkę i pozwolił się złapać. Zapakowałam malucha do kartonu , zadzwoniłam do pracy ,że się spóźnię i pojechałam do schroniska. A tam tak zwany kierownik z niechęcią od progu , obrażony , stwierdził , że go nie przyjmą , bo malec został znaleziony w Borkowie ( osiedle z gdańskim kodem pocztowym) . Byłam w szoku , że ktoś kto pracuje ze zwierzętami nie posiada ani odrobiny empatii, los zwierząt jest mu całkowicie obojętny, a co ciekawe jest to osoba otrzymująca wynagrodzenie z naszych podatków. Dodał jeszcze , że nie wie czy ktoś kota przyjmie , bo jest zdrowy , a on ma już 50. Ja mu na to , że to mały kotek i na pewno szybko ktoś go adoptuje, ale pozostał niewzruszony. Dzięki dobrym i kochającym ludziom maluch ma już dom, a ja się zastanawiam , czemu jak przywożę karmę i koce do schroniska , to ten sam miły Pan nie pyta mnie skąd je wiozę.