Przyszliśmy do Balzaca myśląc, że zjemy tam pyszne śniadanie w miłej atmosferze.Okazało się że jedynym plusem była Pani Kelnerka: miła, uśmiechnięta, grzeczna, szybko reagująca. Zamówiliśmy zestaw śniadaniowy i dodatki. Dostaliśmy najpierw napoje, niby dobrze, ale na (jak się potem okazało) zimne kawałki bagietki i jajecznicę czekaliśmy pół godziny! W tym czasie z herbaty, która była do śniadania zrobiła się ice tea, a kakao trzeba było wypić przed podaniem śniadania, póki było jeszcze chociaż trochę ciepłe.
Jeśli chodzi o samo śniadanie, to kolejna porażka, cztery wąskie kromki bagietki, ZIMNE, mimo, że w menu jest napisane, że bagietka jest ciepła, bułki maślanej nie było w ogóle a croissant wielkości kciuka. Dżem podany w plastykowych pudełeczkach, jak na koloniach albo w jakimś barze, no ale forma podania to już kwestia gustu. Tostów z kolei sztuk 2, a nie 4, tylko pokrojone na 4 kawałki.
Znam 3 lokale na starówce, gdzie można dostać lepsze, i co ważniejsze, większe śniadanie za taką samą cenę.
oj śmietana, śmietana...