sor
Personel niezbyt zainteresowany pacjentem, po wstępnej ''segregacji", gdzie ratownik na podstawie wywiadu od rodzica, nie oceniając problemu sam wysyła nas na SOR, gdzie czekamy siedem godzin, aby uzyskać skierowanie na USG, w międzyczasie pani doktor chirurg znika na prawie godzinę nie wiadomo gdzie, żadnej informacji, dzieci i rodzice jak koczownicy siedzą na podłogach korytarzy SORu, żadnego zainteresowania pacjentem -dzieckiem, które nie wszystko rozumie, chce spać, jeść i żeby nie bolało, nikogo nie porusza wijące się z bólu kilkuletnie dziecko, a jeszcze gorsze jest to, że pacjent leżący na łóżku na korytarzu dostaje drgawek i reagują pacjenci a nie personel, który po wezwaniu jest lekko zszokowany i nie do końca wie co robić i jak się zachować pomaga pacjentka , albo tak źle trafiliśmy, albo to właściwie nie wiem jak to nazwać, niekompetencja?