tchehehe hehe
Właśnie wróciłem z zakupów ze stacji benzynowej i żałuję, że nie zabrałem aparatu foto. Otóż "moja" tanksztela zwała się do niedawna Jett, a teraz przechrzcili ją na Lukoil zresztą nieważne, cena piwa się nie zmieniła.
Ale po tej przemianie, co istotne, została cała masa stali, głównie z ogromnej tablicy informacyjnej, która za pomocą elektronicznych wyświetlaczy informuje, na każdej stacji zresztą, każdego zainteresowanego pacjenta o cenach wachy, o.n., jak również gazu.
No i idę sobie patrzę, a na ośnieżonym podjeździe stoi samotnie zestaw jakiegoś przedsiębiorczego złomiarza. Zestaw składał się z roweru typu wigry3 z przyczepką na kołach gdzieś max 14cali i z burtami wyniesionymi jakieś 10cm ponad koła.
A teraz najlepsze. Na tej przyczepce fantazyjnie załadowane zostały sekcje składowe tejże tablicy w ilości min. 50%. Myślałem, że to plastyk, ale gdzie tam, pod spodem jest stal. (ta piramida miała kilka metrów)
Nie wiem jak koleś wyliczył zależności pomiędzy max. obciążeniem przyczepy, grawitacją ziemi, kątem nachylenia ośnieżonego podjazdu, wzajemnym beztroskim ułożeniu elementów, ale to wszystko hardo trzymające się kupy, zrobiło na mnie piorunujące wrażenie, na tyle, że postanowiłem się za właścicielem wspomnianego dobytku rozejrzeć i słowo zamienić, ale chyba się ze szczęścia rozpłynął.
I jak ja mam mieć siłę nie opuszczać enty raz z rzędu naszą fantazyjną ojczyznę?
Ale po tej przemianie, co istotne, została cała masa stali, głównie z ogromnej tablicy informacyjnej, która za pomocą elektronicznych wyświetlaczy informuje, na każdej stacji zresztą, każdego zainteresowanego pacjenta o cenach wachy, o.n., jak również gazu.
No i idę sobie patrzę, a na ośnieżonym podjeździe stoi samotnie zestaw jakiegoś przedsiębiorczego złomiarza. Zestaw składał się z roweru typu wigry3 z przyczepką na kołach gdzieś max 14cali i z burtami wyniesionymi jakieś 10cm ponad koła.
A teraz najlepsze. Na tej przyczepce fantazyjnie załadowane zostały sekcje składowe tejże tablicy w ilości min. 50%. Myślałem, że to plastyk, ale gdzie tam, pod spodem jest stal. (ta piramida miała kilka metrów)
Nie wiem jak koleś wyliczył zależności pomiędzy max. obciążeniem przyczepy, grawitacją ziemi, kątem nachylenia ośnieżonego podjazdu, wzajemnym beztroskim ułożeniu elementów, ale to wszystko hardo trzymające się kupy, zrobiło na mnie piorunujące wrażenie, na tyle, że postanowiłem się za właścicielem wspomnianego dobytku rozejrzeć i słowo zamienić, ale chyba się ze szczęścia rozpłynął.
I jak ja mam mieć siłę nie opuszczać enty raz z rzędu naszą fantazyjną ojczyznę?