nieprzyjemne pielegniarki

Jezeli chodzi o podejscie lekarzy do pacjetow to nie mam zadnych zastrzezen. Przyjeli moja mame bardzo szybko. Badania przeprowadzili tez w zadowalajacym czasie. Jezeli chodzi o personel pielegniarek oh przepraszam ze wogole zawracamy glowe pania pielegniarka. pracuja tam chyba tylko dla zarobku zero szacunku i jakiejkolwiek sympati dla pacjetow. Pielegniarki chca podwyzek za co za taka opieke nad pacjetem ja bym jeszcze im obciela pensje. Jedna podajac lek zapodala go zaszybko dozylnie bo mowiac pacjetowi spieszy sie na siatkowke. hmm to cos daje to myslenia nie jest to teraupetyczne podejscie do pacjeta. to tak samo jak by powiedziec pacjetowi oops umiera pani niech sie pani nie martwi przynajmniej bedzie koniec cierpienia. wiem panie pielegniarki prosze trzymac jezyk za zebami jezeli takie komentarze maja wychodzic z ust lub zmienic zawod na jakis gdzie sie nie ma stycznosci z ludzmi. przewaznie pacjet pamieta swoj pobyt w szpitalu w jaki sposob byl traktowany przez pielegniarki.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: nieprzyjemne pielegniarki

Zgadzam się z Pani ostatnim zdaniem.

Kilka lat temu byłam pacjentką szpitala na zaspie i jak lekarzy zapamiętałam raczej pozytywnie, tak z pielęgnniarkami bylo różnie.

Była to moja pierwsza wizyta w szpitalu w życiu (nie licząc oczywiście pobytu zaraz po narodzinach). Pierwszą dobę po zabiegu miałam zakaz wychodzenia z łóżka, a jako, że miałam stale podłączoną kroplówkę, zaistniała konieczność skorzystania z basenu. Pielęgniarka wiedziała, że nigdy wcześniej nie miałam z tym styczności, mimo to śmiała się i kpiła z tego, że okazało się to dla mnie trochę problematyczne :/

W pierwszą noc po zabiegu chciało mi się wymiotować (a zabieg miałam na gardło), rany bolaly i było mi słabo; niestety nie byłam w stanie poinformować pielęgniarki z powodu braku guzika alarmowego przy łóżku. Na szczęście sąsiadkę z sali obudziło skrzypienie mojego łóżka i wezwała pielęgniarkę... niby nic takiego, ale ile strachu i nerwów oszczędziłby taki guzik...

Między drugą, a trzecia dobą od zabiegu obudził mnie koszmarny ból ran pozabiegowych. Tu znowu chwała dla sąsiadki z sali, która pofatygowała się do dyżurki, żeby poprosić pielęgniarkę. Niestety, pielęgniarki totalnie mnie olały i kolejne dwie godziny spędziłam, "chodząc po ścianach" z bólu. Dopiero, gdy powlokłam się do dyżurki, wodząc rękami po ścianie, żeby nie zemdleć, pani pielęgniarka zechciała łaskawie dać mi zastrzyk z ketonalu, wcześniej witając mnie zdziwionym"a czemuż to pani wyszła z sali i co robi na korytarzu?" dobre sobie.... :/

Oczywiście były też miłe panie ( i jeden fajny pan pielęgniarz!), ale niestety te niemiłe zapadły mi w pamięć, bo wizytę w szpitalu kojarzę z koszmarnym bólem, którego można było uniknąć!!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0