"u przyjaciół"
Wraz z mężem objeżdżamy restauracje na pomorzu, w których Magda G. przeprowadziła rewolucje. To co nas spotkało dzisiaj na niedzielnym obiedzie to bardzo nas zaszokowało negatywnie. Weszliśmy, dostaliśmy kartę od kelnerki, która nieelegancko przeżuwała gumę. Podczas wybierania menu przyjechaliśmy na schab z dzika co się okazało nawet go nie było w menu, więc zamówiliśmy barszcz, którego dzisiaj nie podawali. Więc przystaliśmy na rosołku, sznyclu i zrazie. Na rosół, który był strasznie słony czekaliśmy 45 minut myśląc, że od razu dostaniemy drugie danie, a co się okazało drugie danie tzn. sznycel- różowy niedosmażony i zraz twardy przynieśli po kolejnych 45 minutach od rosołu. Wyszliśmy głodni i biedniejsi o 120 zł za czekanie na byle jakie jedzenie. Byliśmy tam pierwszy i ostatni raz.