wszystko
Odkąd skończyłam nascie lat chodziłam do urzędu załatwiać różne prze różne sprawy. Za każdym razem gdy witam się z urzędnikiem i szeroko się uśmiecham to zostaje obdarowana szorstkim "czego?". Komplikacje i cyrki w najprostszych sprawach np czy w recepcji pytając się o nr pokoju danego oddziału nie można od razu się dowiedzieć,ze nikogo tam nie ma bo są na urlopie ?! Człowiek nieświadomy siedzi i czeka pod pokojem aż zaczyna chodzic, szukać i wtedy dopier dowiaduje, ze nikogo tam nie ma, schodząc do recepcji by potwierdzić ta informacje dopiero wtedy dowiaduje się, ze w pokoju obok pani jest upowazniona i kompetentna do udzielenia odpowiedzi i pomocy. Albo trzeba czekac dwa tygodnie dłużej na prawo jazdy bo pani zapomniała wysłać dokumentów... Gdy wchodzę lub mijam urząd miasta robi mi się słabo i krew we mnie się gotuje... Ile można czekaz aż skończy się komunizm i do stołka nie będą pchac się grube świnie po znajomości lecz ludzie z wyksztalceniem i kompetencja ?