za każdym razem jest gorzej
Chodzę tam dość regularnie ze względu na sziszę. W tamtym roku latem odkryłam Bollywood po raz pierwszy, to namiastka orientu jaki lubię, ale z każdą moją kolejną wizytą miejsce jest coraz gorsze.
Manager jest opryskliwy, niemiły, nie potrafi rozmawiać z klientami. Nawet rezerwacji nie zrobi tak jak trzeba. Kasę wziąść i owszem, ale jakiś papier na potwierdzenie czy coś to trzeba się upomnieć.
Dj - Hindus jest ok, choć w tamtym roku było więcej orientu i mniej łubu dubu.
Natomiast w ten piątek zupełnie niespodziewanie bez rezerwacji zaglądnełam tam ze stałą ekipą i coż za zmiana. Polski DJ, który myślał, że jest Arminem. Śmiechu warte, niesympatyczny, puszczał muzykę taką jaką tylko on lubi. O godzinie 11 nie ma cały czas nikogo na parkiecie oprócz 2 moich koleżanek, nagle puszcza Tarkana - wychodzą wszyscy ze stolików. Za chwilę znowu rąbanka i wszyscy schodzą z parkietu. Muzyka ściągnięta rodem z Pokładu. Najważniejsze jednak, że DJ się dobrze bawił. Poprosiłam o jakiś kawałek Madonny - odpowiedział gburowato : "Może póżniej, zobaczymy"
Myślałam, ze to knajpa ze specyficznym klimatem, że idą tam ludzie, którzy chcą poczuć orient, pobawić się przy rytmach hinduskich, tureckich, arabskich - niech się przeplatają oczywiście z hitami lata, ale niech nie kojarzy mi sie to ze speluną jaką jest pokład.
Myślę, że manager czy właściciel się pogubili. Niech jeszcze raz pomyślą o co im chodzi w tej knajpie i jaki chcą mieć target - normalnych ludzi chcacych sie pobawić bez względu na wiek czy "dresy".
Niedługo sprawdze Bollywood w Warszawie i porównam co tam w trawie piszczy.
Manager jest opryskliwy, niemiły, nie potrafi rozmawiać z klientami. Nawet rezerwacji nie zrobi tak jak trzeba. Kasę wziąść i owszem, ale jakiś papier na potwierdzenie czy coś to trzeba się upomnieć.
Dj - Hindus jest ok, choć w tamtym roku było więcej orientu i mniej łubu dubu.
Natomiast w ten piątek zupełnie niespodziewanie bez rezerwacji zaglądnełam tam ze stałą ekipą i coż za zmiana. Polski DJ, który myślał, że jest Arminem. Śmiechu warte, niesympatyczny, puszczał muzykę taką jaką tylko on lubi. O godzinie 11 nie ma cały czas nikogo na parkiecie oprócz 2 moich koleżanek, nagle puszcza Tarkana - wychodzą wszyscy ze stolików. Za chwilę znowu rąbanka i wszyscy schodzą z parkietu. Muzyka ściągnięta rodem z Pokładu. Najważniejsze jednak, że DJ się dobrze bawił. Poprosiłam o jakiś kawałek Madonny - odpowiedział gburowato : "Może póżniej, zobaczymy"
Myślałam, ze to knajpa ze specyficznym klimatem, że idą tam ludzie, którzy chcą poczuć orient, pobawić się przy rytmach hinduskich, tureckich, arabskich - niech się przeplatają oczywiście z hitami lata, ale niech nie kojarzy mi sie to ze speluną jaką jest pokład.
Myślę, że manager czy właściciel się pogubili. Niech jeszcze raz pomyślą o co im chodzi w tej knajpie i jaki chcą mieć target - normalnych ludzi chcacych sie pobawić bez względu na wiek czy "dresy".
Niedługo sprawdze Bollywood w Warszawie i porównam co tam w trawie piszczy.