zielona karta
Trafiłam do kliniki z guzem endometrialnym, który nie powinien się odnowić ponieważ narządy "kobiece" miałam usunięte w 1994 r. Nie kryję, że "stracha" miałam wielkiego. Zabieg operacyjny, opiekę pooperacyjną wspominam jak sen, dobry sen. Zapewniono nam (mnie i innym pacjentkom) wszystko co niezbędne do bezpiecznego powrotu do zdrowia."Pełen szacun", jak to mawia młodsze pokolenie. Szczególne podziękowania należą się Paniom Położnym i Panu Położnikowi. Było potwornie gorąco, a ja czułam się jak w spa. Z poważaniem Zofia Ż.