Piątek, 6 lipca
hip-hop - koncerty w Trójmieście
Main Stage
18:00 L.Stadt
20:00 Bloc Party
22:00 Franz Ferdinand
00:00 The Cardigans
Tent Stage
17:00 UL/KR
19:00 Toro y Moi
21:00 Nosowska
23:00 M83
01:00 Julia Marcell
World Stage
20:30 Łona Webber & The Pimps
22:30 Public Enemy
00:30 Klezmafour
Alter Space
19:30 Yula
21:30 Trupa Trupa
23:30 The Saintbox
01:30 Profesjonalizm
Beat Stage
18:00 The Phantom
20:00 Bueno Bros.
22:00 Viadrina
01:00 Bshosa
Talents Stage
16:30 Camero Cat
17:30 Crab Invasion
18:30 Sinusoidal
19:30 Kerekes Band
Alterkino
17:00 Prezydent Nowej Atlantydy
19:00 A Tribe Called Quest. Życie w rytmie bitów
21:00 Ambasador
22:50 Bombay Beach
00:20 Cure for Pain. Historia Marka Sandmana
02:00 Wszystko płynie
Fashion Stage
20:00 Jarosław Juźwin
20:30 Bola
21:00 Filip Roth
21:30 Dominika Naziębły
22:00 Joanna Hawrot
22:30 Anniss
23:00 Shesa Riot
23:30 Madox
00:00 Sophie Kula
Franz Ferdinand
Ostatni raz można było ich zobaczyć na scenie w grudniu 2010 roku, kiedy pojawili się jako goście specjalni na festiwalu All Tomorrow Parties, zarządzanym przez ich starszych kolegów z Belle & Sebastian. Po roku przerwy wracają do koncertowego życia i zagrają na kilku letnich festiwalach. W Polsce jako headliner Heineken Open'er 2012!
Alex, Bob, Nick i Paul, jak przedstawiają się na swojej stronie internetowej, po raz pierwszy pojawili się w Gdyni w lipcu 2006 roku, kiedy Open'er debiutował na lotnisku Kosakowo. Oni debiut mieli już dawno za sobą. Wydany na początku 2004 roku album "Franz Ferdinand" osiągnął szczyt wielu muzycznych podsumowań roku, zgarnął Mercury Music Prize a zespołowi przyniósł Brit Award dla najlepszego zespołu. Wszystko to, było właściwie formalnością, bo już w momencie wydania singla "Take Me Out" stało się jasne, że tych czterech Szkotów na kilka miesięcy zdominuje brytyjską scenę gitarową. Koncert na festiwalu T in The Park w ich rodzinnej Szkocji zgromadził latem więcej osób niż występ późniejszego headlinera. Single "Michael", This Fire" i "The Dark Of The Matinée" pozwoliły wypełnić czas oczekiwania na kolejny album, który ukazał się stosunkowo szybko - jesienią 2005 roku. Płyta "You Could Have It So Much Better" była kontynuacją wątków podjętych na debiucie i pomogła Franz Ferdinand osiągnąć status headlinera. Przebojowy indie rock, nowa fala i post punk grany przez dobrze wykształconych studentów szkół artystycznych brzmiał na najważniejszych światowych festiwalach. Ich sceniczny wizerunek - wyprasowane w kant spodnie, sweterki i marynarki zdefiniowały wygląd co najmniej połowy chłopców słuchających w tamtych latach muzyki gitarowej.
Wydany na początku 2009 roku album "Tonight: Franz Ferdinand" to kompozycje oparte przede wszystkim na brzmieniu syntezatorów. Były mocniejsze i znacząco różniły się od tych z poprzednich płyt. Na płycie znalazły się przeboje: "No You Girls", "What She Came For", a na dodatkowej edycji pt. "Blood" zgromadzono dubowe wersje podstawowych utworów.
Na ten rok zapowiedziana jest premiera czwartego albumu Franz Ferdinand, ale tym razem zespół do końca chce zachować jak najwięcej tajemnic dotyczących brzmienia i pomysłów. Próbkę nowego materiału dostaniemy zapewne na początku lipca, kiedy to Alex Kapranos z wrodzonym sobie wdziękiem i akcentem przedstawi nam kolegów ze swojego zespołu.
Bloc Party
Wracają! Po ponad trzech latach koncertowego i studyjnego milczenia autorzy "Silent Alarm" ponownie zawładną festiwalowymi scenami w całej Europie. Jako że debiutowali w szczycie tzw. Nowej Rockowej Rewolucji szybko znaleźli się w kręgu zainteresowań przeróżnych mediów, choć od początku nie pasowali do szablonu młodego brytyjskiego zespołu: z czarnoskórym wokalistą, bez skandali i taniej promocji, skupieni na muzyce, ze świetnym młodym producentem - Paulem Epworthem, który odpowiada obecnie za sukcesy Adele czy Florence & The Machine. To Epworth nadał kierunek ich pierwszym singlom i w końcu debiutanckiej płycie "Silent Alarm", która ukazała się w lutym 2005 roku deklasując konkurencję, i po kilku miesiącach okupując listy najlepszych płyt roku na pozycji pierwszej. Perfekcyjne kompozycje w rodzaju "Helicopter" czy "Banquet" udowodniły, ze na Wyspach nikt nie robi lepszego pożytku z gitar niż Kele Okereke i jego koledzy, a Matt Tong przewodzi najlepszej sekcji rytmicznej od Londynu do Władywostoku. Nawet oszczędny w pochwałach dla młodych brytyjskich kapel portal Pitchfork przyznał "Silent Alarm" 8.9 punktu. Album rozszedł się do tej pory w ilości ponad miliona sprzedanych egzemplarzy i doczekał się wersji z remixami, m.in. autorstwa M83 czy Ladytron. Był to wyraz zainteresowania muzyków kulturą klubową i muzyką elektroniczną. W mniejszym stopniu ta fascynacja znalazła odzwierciedlenie na wydanym w 2007 albumie "A Weekend In The City", ale już na "Intimacy" z 2008 roku proporcja gitar w stosunku do elektroniki wypadała na korzyść te drugiej. Spotkało się to zresztą z protestami fanów, którzy nie do końca pogodzili się z nowym kierunkiem zespołu, choć trudno odmówić jakości singlom w rodzaju "Flux" czy "Mercury". Ostatnim nagraniem Bloc Party udostępnionym publiczność był singiel "One More Chance". Ukazał się w 2009 roku na chwilę przed zawieszeniem działalności. Członkowie grupy skupili się na nowych projektach. Kele Okereke nagrał mocno klubowy album "The Boxer", a gitarzysta Russell Lissack wydał płytę jako Pin Me Down. Jesienią ubiegłego roku zespół spotkał się w studiu i rozpoczął pracę nad czwartą płytą, której premiery powinniśmy spodziewać się w okolicach festiwalu Open'er. Niewiele wiadomo o samym albumie, ale jesteśmy pewni, że część nowych utworów usłyszymy na żywo, tym bardziej, że pierwszy singiel pojawi się w czerwcu.
Public Enemy
Są prawdziwą ikoną hip hopu i jednym z tych zespołów w historii muzyki, których nie trzeba przedstawiać. Obok Beastie Boys i Run D.M.C. to najważniejszy zespół rapowy debiutujący jeszcze w latach 80-tych. Public Enemy stali się rzecznikami prasowymi milionów młodych Afroamerykanów z wielkomiejskich gett Nowego Jorku, Detroit czy Los Angeles. W czasach kiedy hip hop nie był synonimem dolarów polewanych szampanem ani mutacją muzyki pop, Public Enemy reprezentowali najbiedniejszą grupę społeczną Stanów Zjednoczonych, mówiąc jej językiem, o tym czego nie zauważały główne ośrodki władzy i media. Mówienie prawdy i wierność swoim poglądom przedłożyli nad komercyjny sukces, który stał się ich udziałem właściwie tylko raz, na moment, pod koniec lat 80-tych.
Społeczny aspekt działalności Public Enemy jest równie ważny jak wpływ na muzykę ostatnich 30 lat. Wydany w 1988 album "It Takes A Nation Of Millions To Hold Us Back" jest jednym z kamieni milowych muzyki popularnej. Płyta znalazła się na 48 miejscu listy 500. najważniejszych albumów wszechczasów przygotowanej przez dziennikarzy Rolling Stone'a. Była to jednocześnie najwyżej sklasyfikowana płyta hip hopowa w tym plebiscycie, choć to samo pismo w roku wydania "It Takes A Nation..." umieściło je dopiero na miejscu 3. Brytyjski NME, czy hiszpański Rockdelux od razu doceniły rewolucyjny charakter płyty i dały jej miejsce pierwsze. Ten platynowy album do tej pory znajduje swoje ważne miejsce na rynku muzycznym, choćby za sprawą serii koncertów "Don't Look Back" w ramach której kilka lat temu Public Enemy wykonywali album w całości od początku do końca. Gdyby żył, na jeden z takich koncertów przyszedłby zapewne Kurt Cobain, który był wielkim fanem płyty "It Takes A Nation Of Millions to Hold Us Back".
Po tym przełomowym wydawnictwie następną niezwykle istotną i jednocześnie niezwykle zaangażowaną politycznie płytą w dyskografii Public Enemy okazała się "Fear Of Black Planet". Lider grupy Chuck D porównał nawet "Fear Of Black Planet" do "Sierżanta Pieprza" The Beatles, nawiązując po części do eksperymentalnego charakteru obu produkcji. Naturalnym stał się sukces komercyjny "Fear Of Black Planet", będący następstwem oczekiwań jakie pojawiły się po świetnym "It Takes A Nation...". Trzeci studyjny album Public Enemy w ciągu zaledwie trzech miesięcy od premiery sprzedał się w ponad 1.5 miliona egzemplarzy a single w rodzaju "911 is a Joke" czy "Fight The Power" stały się radiowymi przebojami i jednymi z najczęściej emitowanych teledysków w MTV. Polityczny kontekst nie odebrał tej płycie ani popularności ani komercyjnego potencjału. "Fear Of Black Planet" znajduje się w Bibliotece Kongresu, jako jeden z albumów ważnych dla Stanów Zjednoczonych z powodów kulturowych i historycznych.
Lata 90-te były dla Public Enemy trudnym czasem odnajdywania się w nowej hip hopowej rzeczywistości zdominowanej przez raperskie gwiazdy. Pod koniec tej dekady grupa rozstała się z macierzystą wytwórnią i postanowiła związać się z rynkiem niezależnym. Pojawiły się także problemy w składzie - długoletniego DJ'a Terminatora X zastąpił DJ Lord. W sumie Public Enemy mają na koncie 11 studyjnych albumów. Ostatni z nich "How You Sell Soul To Soulless People Who Sold Their Soul?" ukazał się w 2007 roku.
Public Enemy występowali u boku Beastie Boys jeszcze przed premierą debiutanckiego albumu, przez lata byli częścią najważniejszej wytwórni w historii hip hopu czyli Def Jam a w roku 1990 ruszyli we wspólną trasę z metalowcami z Anthrax. Wielu twierdziło, że to kiepski pomysł, a oni prócz wspólnych koncertów nagrali także utwór "Bring The Noise", dając tym samym podwaliny pod rozwój rap-metalu. Hołd ich utworom oddawali tak różni artyści jak Moby, Aphex Twin czy Manic Street Preachers. Czas, byśmy także i my w trzydziestą rocznicę powstania Public Enemy krzyknęli wspólnie na Open'erze "Fight The Power"!
M83
Anthony Gonzalez stojący za projektem M83 lubi podkreślać w wywiadach z polskimi dziennikarzami, że koncert na Open'erze był wyjątkowy, przede wszystkim z powodu przyjęcia przez publiczność, jakiego nie spodziewali się w naszym kraju. Po trzech latach wracają do Gdyni, i chyba nikt nie ma wątpliwości, że będziemy świadkami wyjątkowego koncertu.
Od kilku miesięcy M83 jest na fali wznoszącej. Zaczęło się od "Midnight City", singlowej zapowiedzi nowego albumu "Hurry Up, We're Dreaming". Dęciaki, zapadający w pamięć refren i wręcz funkowy klimat dały efekt w postaci pierwszego dużego przeboju M83. Wydany w październiku album okazał się dwupłytową produkcją z potężnym brzmieniem odwołującym się do klasyków lat 80-tych, czyli młodości Anthony'ego. Jeśli słyszycie tam Briana Eno, Simple Minds czy Davida Bowie, to znaczy, że prawidłowo odczytaliście zamiary Gonzaleza. Z kolei delikatność tła i produkcji, a także zamiłowanie do analogowych instrumentów niczym u Air, przypomina nam o narodowości Goznaleza i kulturze muzycznej, w jakiej się wychowywał. Na "Hurry Up, We're Dreaming" nie ma już tego rozmarzonego brzmienia, znanego z tak przez nas lubianego "Saturdays=Youth". Są epickie, klarowne kompozycje idealne do sal koncertowych. Wymarzone festiwalowe hymny! Wymarzone były także recenzje. Szósty studyjny album M83 znalazł się na 3 miejscu podsumowania albumowego portalu Pitchfork i to na obu listach - tej przygotowywanej przez autorów portalu, jak i jego czytelników. Wspomniany wcześniej singiel "Midnight City" okazał się najlepszą piosenką ubiegłego roku i z pewnością będzie najjaśniejszym momentem występu M83 na Heineken Open'er Festival 2012!
Toro y Moi
Chaz Bundick, czyli Toro y moi, jedna z czołowych postaci chillwave - gatunku, który równie szybko rozkochał w sobie blogosferę, co stał się przekleństwem dla jego twórców. Obok Neon Indian i Washed Out, których nagrania remixował, Toro Y Moi budził najwięcej emocji fanów nowego brzmienia, a jego debiutancki album "Causers Of This" określał ramy, w których mieli poruszać się artyści oraz dziennikarze zainteresowani nowym zjawiskiem. Sporo psychodelii, ponakładanych efektów, rozmarzonych syntezatorowych pasaży i zabawy z wokalem. Tak w skrócie można opisać chillwave, który jednak nabierał zupełnie innego charakteru, kiedy Toro y Moi ruszał w trasę. Z zespołem odchodził od rozleniwiających dźwięków, choć nadal zostawała atmosfera błogiego relaksu. Choć w wypadku debiutantów często trudno mówić o własnym, charakterystycznym stylu, Toro y Moi go wypracował. Na drugiej płycie, wydanej w lutym 2011 roku "Underneath The Pine" zaczął mocno eksplorować muzykę funk, a mimo to nie było wątpliwości, kto odpowiada za ten album. "Underneath The Pine", to płyta na której pogłosy ustąpiły miejsca groove'om, a kompozycje nabrały nawet odrobiny popowego charakteru. Wierzymy, że dla Toro y Moi to dopiero początek.
The Cardigans
Dokładnie w dwudziestą rocznicę powstania, grupa dowodzona przez charyzmatyczną blondynkę (obecnie brunetkę) Ninę Persson powróciła na kilka koncertów, by przypomnieć materiał, który pod koniec lat 90-tych potrafił skutecznie połączyć wychowanych na MTV fanów popu jak i bardziej wymagającą publiczność lubującą się w alternatywie.
The Cardigans od samego początku łączyli oba te muzyczne światy, być może dlatego, że cała skandynawska scena najlepiej odnajduje się w dwóch gatunkach: mocnych odmianach metalu i świetnie wyprodukowanej muzyce popularnej. Kilku członków The Cardigans zaczynało w kapelach metalowych, z kolei Nina Persson wyglądała i brzmiała jak kontynuatorka świetnych wzorców Agnethy Fältskog (zespół pochodzi z tego samego miasta co wokalistka ABBY) i Anny-Frid Lyngstad z ABBY.
Pierwszy album The Cardigans "Emmerdale" z 1994 okazał się gigantycznym sukcesem w rodzinnym kraju i szybko zwrócił uwagę dużych wytwórni poszukujących nowych talentów. Co ciekawe, zespół z miejsca stał się niezwykle popularny w Japonii i pewnie dlatego pierwszym ogłoszonym koncert w ramach tegorocznej reaktywacji, był ten na japońskim festiwalu. Wydany rok później "Life" ukazał się już na całym świecie, zbierając doskonałe recenzje i szykując grunt pod "First Band On The Moon". Trzecia płyta Szwedów była gigantycznym sukcesem, za sprawą mega-hitu "Lovefool", którego premiera zbiegła się z promocją filmu "Romeo + Julia" w reżyserii Baza Luhrmanna, teledyskowej wersji dramatu Szekspira z Leonardo Di Caprio w głównej roli.
Ten jeden "złoty strzał" wystarczyłby The Cardigans na emeryturę w ciepłym kraju, ale grupa nie złożyła broni przebiła wszystko albumem "Gran Turismo". Nadal wierni swojemu producentowi, "ubrudzili" brzmienie i na przełomie 98/99 roku mieli świat w garści za sprawą singli "Erase/Rewind" i "My Favourite Game". Ten ostatni singiel zainspirowany kultową grą, znalazł się w jej kolejnej edycji, a Nina dzięki teledyskowi miała szansę poćwiczyć ekstremalną jazdę w realu.
Po zakończeniu promocji "Gran Turismo" zespół zawiesił działalność i powrócił dopiero po pięciu latach, bardzo "amerykańskim" albumem "Long Gone Before Daylight". Ostatnie studyjne wydawnictwo ukazał się w 2005 roku. Dwa lata później ponownie nastąpiła przerwa od nagrywania i koncertowania, przerwana dopiero w tym roku. Dzięki temu będziemy mogli po raz pierwszy w Polsce zobaczyć i usłyszeć The Cardigans na żywo!
Nosowska
Jak w każdej historii, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Najważniejsza polska wokalistka ostatnich dwudziestu lat wystąpi na Open'erze ze swoim UniSexBand w ramach promocji albumu "8". Ta ostatnia solowa propozycja artystki ukazała się we wrześniu 2011 roku i była promowana singlem "Nomada". Autorem tego, jak i pozostałych utworów jest Marcin Macuk, będący z Marcinem Borsem współproducentem całości. "8" jest prawdopodobnie najbardziej różnorodnym ze wszystkich 6 studyjnych płyt wokalistki. Odnajdujemy na nim echa zarówno pracy nad projektem Osiecka ("Czas"), współczesnej elektroniki ("Nomada") a nawet minimalistów ("O lesie"). Ten ostatni utwór został wykorzystany w kampanii "Natura 2000. Poczuj To", której twarzą została Nosowska. "8" jest nie tylko albumem który odniósł sukces artystyczny - przez wielu uznany za polską płytę roku - ale także komercyjny. Płyta osiągnęła status platyny, a kilka dni temu jej autorka i współpracownicy zostali nominowani w 6 kategoriach do Fryderyków. Album doczekał się pięknej oprawy koncertowej, o czym przekonają się fani podczas występu Nosowskiej na Open'erze 2012.
Julia Marcell
Dwa tygodnie temu Julia Marcell zagrała koncert na najważniejszym showcase'owym festiwalu w Europie - Eurosonic. Występ przyjęto owacyjnie, dlatego nie zwlekaliśmy, i nim inne festiwale ze Starego Kontynentu poznają się na naszej rodaczce, ogłaszamy występ Julii na Heineken Open'er Festival 2012. Artystka pojawi się ze swoją najnowszą płytą "June" promowaną przez popularny singiel "Matrioszka", w którym przepięknie słychać inspiracje Kate Bush. "June" to płyta na której najważniejszy jest rytm. Pewnie dlatego, że Julia po raz pierwszy gra z perkusistą, a jej wokal sam pełni rolę kolejnego instrumentu, jak choćby w "Echo" gdzie słychać ludowe motywy. "June" buduje swoją własną muzyczną przestrzeń i zasadniczo różni się od pierwszego albumu "I Might Like You", sfinansowanego przez internetowych fanów muzyki Julii. Takie też było założenie piosenkarki, która od czasu wydania debiutu przeprowadziła się z Olsztyna do Berlina i zagrała choćby na amerykańskim SXSW. Mamy w Polsce prawdziwy talent na skalę światową.
L.Stadt
Słyszeliśmy w ich muzyce najlepsze wątki brytyjskiej sceny od The Beatles po Blur, dwa lata temu uwiedli nas flirtem z surf-rockiem, a kilka tygodni temu wrócili ze Stanów Zjednoczonych, gdzie nagrywali nowy materiał inspirowany muzyką country. Nie zaskakuje nas ta decyzja, tym bardziej, że L.Stadt świetnie odnaleźli się na południu Stanów już podczas pierwszej wizyty w USA, na festiwalu SXSW. Ciekawi nowych utworów L.Stadt, odsyłamy Was do ich dwóch znakomitych długogrających albumów: "L.Stadt" i "El P". Mieliśmy już okazję słuchać materiału z tych płyt na Open'erze, ale po raz pierwszy L.Stadt zaprezentują się na Main Stage.
Łona Webber & The Pimps
Ostatnia dekada w polskim hip hopie brzmiałaby zupełnie inaczej, gdyby nie było Łony i Webbera. Szczeciński duet na każdym kolejnym wydawnictwie opisywał polską rzeczywistość w zdrowy, ironiczny i przede wszystkim inteligentny sposób. Produkcja Webbera z płyty na płytę była coraz ciekawsza i dlatego nie powinno dziwić, że apogeum ich współpracy jest ubiegłoroczna płyta "Cztery i pół" - artystyczny i komercyjny sukces. Singiel "To nic nie znaczy" naszym zdaniem powinien znaleźć się w programie nauczania języka polskiego. Na World Stage duetowi towarzyszyć będzie zespół The Pimps - perkusja, klawisze, bas i gitara.
UL/KR
3 stycznia na facebooku gorzowskiego UL/KR pojawił się wpis "To będzie nasz rok". Jak wydawać by się mogło buńczuczne hasło, ale właśnie zaczyna się materializować. Album zatytułowany po prostu "UL/KR" to jedna z najczęściej komentowanych płyt ostatnich tygodni, i kto wie, czy nie jeden z istotniejszych debiutów ostatnich lat w Polsce. Niewiele ponad 20 minut muzyki, która w naszym kraju nie ma swoich odpowiedników, no może poza debiutem Niveii sprzed dwóch lat. Gdyby recenzję ich płyty pisał ktoś z pitchforka, kategoria Best New Music byłaby tylko formalnością. Słuchając UL/KR, melodie trzeba czasem dogrywać sobie samemu, a słowa, mimo, że bogate w emocje też pozostawiają nas z niedopowiedzeniami. Całość wyprodukowana w stylistyce lo-fi, modnej w blogosferze, ale w Polsce jakby stojącej gdzieś za drzwiami, czekającej na swój moment. A skąd to się wszystko wzięło? Z głów dwóch gorzowskich muzyków, Błażeja Króla, dawniej w Kawałku Kulki i Maurycego Kiebzaka-Górskiego, związanych z wytwórnią Thin Man Records, która czujnie reaguje na trendy, np. wydając debiut UL/KR także na kasetach.
Klezmafour
Jest już niepisaną tradycją, że co roku na Open'erze można posłuchać muzyki klezmerskiej w różnym, często budzącym skrajne odczucia, ujęciu. Dla nas siłą klezmerskich kapel jest ich poszukiwanie i przetwarzania tradycji. Tą drogą poszedł także zespół Klezmafour, czerpiący inspiracje z regionu Polski wschodniej. Grupa jest laureatem dwóch nagród niezwykle prestiżowego International Jewish Music Festival 2010 w Amsterdamie. Wygrana zaowocowała świetnie przyjętą trasą po USA i Kanadzie, gdzie występowali przed kilkutysięczną publicznością u boku takich sław jak, Balkan Beat Box.
Yula
Żeńskim odpowiednikiem KROJCA na Alter Space, będzie Yula. W ubiegłym roku wydała debiutancki album "Spacer", na którym interpretowała poezję swojej babci, Wandy Trąpczyńskiej. Podobnie jak u KROJCA, tu również elektronika miesza się z brzmieniem gitary - podstawowym instrumentem Yuli, ale najwięcej muzyka na "Spacerze" zawdzięcza głosowi artystki, głębokiemu i delikatnemu jednocześnie. I poezji, która idealnie sprawdza się w roli tekstów piosenek.
Trupa Trupa
Poważne, często traktujące o śmierci teksty, a jednocześnie melodie - od rock'n'rollowych zwrotów w kierunku The Beatles czy The Velvet Underground po zimna falę, elektronikę czy punk. Trójmiejski zespół Trupa Trupa dowodzony przez poetę Grzegorza Kwiatkowskiego mrocznie, a jednocześnie chwytliwie komentuje otaczającą nas rzeczywistość, choć robi to w języku angielskim. Trupa Trupa ma na swoim koncie jedną EPkę (jeszcze po polsku), wydaną w 2010 roku oraz debiutancki album "LP", który ukazał się rok temu.
The Saintbox
The Saintbox powstało z inicjatywy kompozytora i kontrabasisty Ola Walickiego, który w 2010 roku zaprosił do współpracy Maćka Szupicę (odpowiedzialnego za warstwę wizualną), oraz Gabę Kulkę (głos, tekst, instrumenty drobne i klawisze), ale podczas prac studyjnych z zespołem pracował także Macio Moretti i producent Marcin Bors. Muzyka the Saintbox przypomina bardziej formą i nastrojem ścieżkę dźwiękową do onirycznego filmu, nawiązującą do muzyki klasycznej, eklektycznego jazzu z lat siedemdziesiątych, rocka i folku. Miejscami mroczną i niepokojącą, kiedy indziej liryczną, momentami żartobliwą. Teksty w interpretacji Gaby Kulki, śpiewane po angielsku, francusku, niemiecku i po łacinie, budują mini wieżę Babel pośród tej muzyki.
Profesjonalizm
Kolejna wizyta Marcina Maseckiego na Open'erze. Tym razem, ten bez wątpienia najzdolniejszy pianista młodego pokolenia, trafi do Gdyni ze swoim najnowszym projektem (choć pewnie w jego głowie rodzą się już kolejne pomysły), jazzowym sekstetem Profesjonalizm. Ubiegłoroczna płyta "Chopin Chopin Chopin" z jednej strony podkreśla niezwykły talent tego muzyka do jazzowej improwizacji, z drugiej dotyka jego klasycznych korzeni związanych z muzyką poważną. Profesjonalizm to długie kompozycje, wielość tematów i niezobowiązujący klimat, słowem, jazz jakiego mogą nam pozazdrościć wszyscy.
Camero Cat
Zespół Camero Cat to fuzja dwóch magicznych światów; teatru i muzyki. Miejscem narodzin było miasto Kraków, gdzie spotkanie trójki artystów zaowocowało powstaniem nowego brzemienia na polskiej scenie. Trio w wydało swój pierwszy album "Cats and Clocks" w 2009 roku. W poszerzonym składzie, bogatsi o kolejne dokonania i występy powrócili w połowie ubiegłego roku nową płytą. Przede wszystkim dla fanów Czesław Śpiewa... i wszystkich innych.
Crab Invasion
Choć wielu oczekiwało na Open'erze koncertu z okazji jubileuszu grupy Bajm, Lublin będzie w tym roku reprezentował inny zespół. Crab Invasion mają na koncie niezwykle entuzjastycznie przyjętą EPkę "Extend Your Life" (2010) i singiel "Lesson 01/ Margin of Order", który wielokrotnie pojawiał się w blogowych zestawieniach najlepszych polskich utworów zeszłego roku.
Kerekes Band
Z trzema albumami na koncie węgierski Kerekes Band ma nie zachwianą pozycję na tamtejszej scenie muzycznej. Od kilku lat są także jej ambasadorami, przynosząc światu swoją nonszalancką mieszankę węgierskiego folku z popularnymi gatunkami. Całość jest potraktowana z lekkim przymrużeniem oka, trochę w stylu Gogol Bordello. Naturalność ich muzyki wynika właśnie z faktu, że Kerekes Band nie starają się robić czegoś "bardzo węgierskiego", a wręcz przeciwnie, muzykę korzeni traktują zaledwie jako początek mieszania styli i pomysłów.
Sinusoidal
Sinusoidal to duet Michała Siwaka i Adrianny Styrcz. Stylistycznie to podszyty elektroniką rozbujany ocean brzmień dopełniony falą raz lirycznych, a kiedy indziej zawadiackich wokali Ady. Muzycy inspirują się trip-hopem, ambientem, downtempo