Maria Troka namalowała, bo nie chciało jej się gadać. I bardzo dobrze. Mówienie jest przereklamowane, a obrazy przynajmniej nie przerywają w pół zdania. W świecie Troki milczenie jest metodą, a czerwień - językiem. To malarstwo mówi za artystkę nawet kiedy ona sama nie ma ochoty nic mówić.
Wystawa: 7.11 - 7.12.2025 (10:00 - 21:00)
Wernisaż: 6.11.2025 (19:00)
W jej twórczości więcej jest z instynktu niż z akademii. Działa intuicyjnie jak ktoś, kto bardziej ufa rękom niż teoriom. Bliska jest jej estetyka art brut i spontaniczna ekspresja artystów spoza instytucjonalnego obiegu sztuki. Inspiruje ją surowość natury, jej nieoczywiste rytmy, to, co w przyrodzie nieugładzone i bez filtra. Troka nie szuka w malarstwie klasycznie rozumianego piękna, raczej prawdy. A ta, jak wiadomo, potrafi drapać.
Człowiek zawsze jest w jej świecie blisko. To malarstwo cielesne, niecierpliwe, czasem brudne, a jednocześnie dziwnie czułe. Jakby ktoś zdarł z codzienności warstwę lakieru i powiedział: "Zobacz, to wszystko nadal oddycha". Jej autoportrety to nie tyle przedstawienia, co negocjacje z własnym wizerunkiem. Twarz bywa tu polem walki między kontrolą a ucieczką, między potrzebą ukrycia a pragnieniem bycia widzianą - zawsze na własnych warunkach. Troka nie lubi mówić wprost o emocjach, jej obrazy robią to za nią. To malarstwo szczere jak wiadomość wysłana o czwartej nad ranem: może nie trzeba było, ale dobrze, że poszła.
Maria Troka - urodzona w 2002 roku w Starogardzie Gdańskim. Pochodzi z niewielkiej miejscowości wśród lasów Borów Tucholskich. Obecnie studiuje malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.
Treść tworzona na podstawie materiałów prasowych organizatora.