Fado w wykonaniu mężczyzn było zawsze powściągliwe. Tęskne, jak u Marceneiro - według mojego smaku największego fadisty wszystkich czasów. Rzeczowe, bez jednej choćby rozedrganej nuty, mocne siłą spokoju, jak u Wielkiego Carlosa do Carmo.
Gdy odszedł Marceneiro, gdy Carlos do Carmo powoli wycofuje się z intensywnego życia koncertowego - ich miejsce przejęła, z szacunkiem dla Mistrzów, jedna rodzina. Klan, jeśli Państwo chcą. Trzech braci, trzech największych Muszkieterów fado: Carlos Manuel, Pedro i Helder.
folk / reggae / world - koncerty w Trójmieście
Ten pierwszy jest już ikoną. Jego fotografie, gdy jedenastoletni w objęciach Amalii przyjmuje jej błogosławieństwo były zaledwie początkiem oszałamiającej kariery. Ilekroć znajduje się śmiałek, który zestawia barwę jego głosu, bogactwo niuansu, muzykalność, prawdę przekazu z geniuszem Marceneiro - chętnie przyznaję rację. To Camane. Podwórkowy skrót od Carlos Manuel. Wielki to zaszczyt i radość móc współpracować z nim nad płytą Sobremesa.
Pedro. Gość pierwszego Siesta Festiwalu. Bez wątpienia w pierwszej piątce moich ukochanych fadistów. Jego album "Encontro", co budzi sprzeciw fundamentalistów jest, obok "Transparente" Marizy, co budzi sprzeciw jeszcze silniejszy - moją ukochaną płytą fado.
Zatem wreszcie Helder.
Może warto w tym momencie powiedzieć, że dla niewprawnego ucha barwa, fraza, wrażliwość trzech braci jest nie do rozróżnienia! Pamiętam wieczór, kiedy po raz pierwszy usłyszałem Pedro i powiedziałem przyjacielowi z Lizbony: przecież ten facet brzmi jak Camane!
- Bo to jego brat - odparł mój rozmówca z uśmiechem.
Z Helderem jest podobnie. Ten sam ton, głębia wyrazu, kolor.
Inny repertuar, oczywiście. Helder, jako jedyny z braci sam sobie pisze pieśni. Jest Helder także wydawcą w swej wytwórni HM Musica: to on odkrył między innymi naszego siestowego przyjaciela Yamiego czy - być może przede wszystkim-jedną z największych gwiazd muzyki kabowerdyjskiej, ubiegłoroczną sensację Siesta Festivalu: Nancy Vieirę.