W czwartek 12.07 o godzinie 18 w Lofcie, odbędzie się wystawa prac Marka Elsnera. Marek Elsner - ur. 1982r. w Gorzowie Wlkp. W 2008 ukończył Gdańską Akademię Sztuk Pięknych na Wydziale Rzeźby ze specjalizacją Ceramika Artystyczna. Tworzy formy organiczne, zoomorficzne, jak i mocno związane z człowiekiem i jego relacjami w społeczeństwie. Brał udział w licznych wystawach i międzynarodowych plenerach.
Marek Elsner, Nie wierzę tylko w niemożliwe
Rysunki Marka Elsnera tchną nastrojem, zdającym się należeć jeszcze do początku minionego stulecia. Posługując się często klasycznymi motywami, jak akt, czy portret, artysta przenosi widza w czasie, przypominając o sprawach, które są aktualne bez względu na epokę. Pomiędzy jego rysunkami można wytyczyć wyraźną granicę - po jednej stronie znajdują się prace pełne radości i afirmacji życia, a po drugiej - melancholijne, przesycone refleksją o nieuniknionym końcu.
Z jednej strony zachwyt człowiekiem, wyabstrahowanym z jego codziennego otoczenia - lautrecowskie prostytutki, alegorie Alfonsa Muchy, namiętne kochanki Klimta, wreszcie demoniczna amazonka z Szału Podkowińskiego, która zeskoczyła z czarnego konia, by stać się całkowicie autonomiczna i wolna. Rudowłose muzy modernizmu w dzikiej ekstazie zdarły z siebie ciasne suknie i gorsety, uciekły z dekadenckich kawiarenek i perfumowanych lupanarów i wreszcie mogą być po prostu sobą, nie definiowane przez nic i przez nikogo. Ich wartość tkwi w ich człowieczeństwie. Emanują beztroską i euforią, frywolną, lecz nie wyuzdaną nagością, ujawniając tym samym pełną akceptację ludzkiej cielesności. Sprawiają wrażenie skoncentrowanych na chwili, nie znających ciemnych chmur melancholii tak gęsto kłębiących się nad drugim cyklem rysunków Marka Elsnera.
Bezlitośnie czarne tło, rozczłonkowane, często pozbawione twarzy postaci ludzkie wprawiają w osłupienie po spotkaniu z niefrasobliwymi rudowłosymi kobietami z poprzednich rysunków. Sylwetki ludzkie wyraźnie zaczynają ciążyć ku ziemi. Twarze o zanikających konturach, ludzkie głowy, przesypujące się przez klepsydrę, czy dłoń, wyłaniająca się z ciemności, przypominają o nieuchronnym końcu wszystkiego. O rozpadzie, po którym z człowieka nie zostanie już nic. Bo wieczność jest niemożliwa, a w niemożliwe wierzyć nie sposób. Towarzyszy temu zaduma nad czekającą pustką. Ta pustka jednak nie wzbudza poczucia beznadziei, lecz raczej wprawia w nastrój pogodnej rezygnacji. Jej nadejście jest oczywiste i akceptowalne, czemu wymownie dał wyraz Stanisław Przybyszewski w "Dzieciach Szatana": "Jestem tylko meteorem, który na chwilę zabłyśnie, na chwilę ludzkość straszy i przeraża, a potem nagle niknie - a szczęśliwy jestem, że tym przeświadczeniem żyję".
Marek Elsner z upodobaniem sięga do tradycji historii sztuki. W jego ilustracjach i rysunkach dostrzec można fascynację z jednej strony twórczością Henri de Toulouse-Lautrecka, z drugiej Adama Hoffmanna, co pozwala mu łączyć beztroskę z melancholią. Podejmuje na nowo filozoficzne problemy, nurtujące ludzkość od jej zarania, przywracając sztuce jej wartość duchową. Afirmuje to, co piękne i akceptuje to, co nieuchronne. Nie wierzy tylko w niemożliwe.