Madama Butterfly Opinie o spektaklu

Madama Butterfly

Opinie (26) 2 zablokowane

  • Flaki z olejem

    Sztuka jest nudna, pod koniec miałem ochotę popełnić harakiri razem z bohaterką

    • 1 0

  • Pani Kuklina cudowna

    Piękne przedstawienie, wspaniała muzyka, piękne wykonanie, 3 godziny minęły jak jedna chwila. Wzruszające i urzekające widowisko. Polecam.

    • 0 0

  • sobota 29.11.2008

    Opis spektaklu chętnie zacznę od pana Szymańskiego(pośrednik Goro). Jego gra i barwa głosu wydaje się idealną do zagranej roli,brawo. Pan Skałuba (Pinkerton) moim zdaniem wyrażnie lepiej czuje się w momentach

    Opis spektaklu chętnie zacznę od pana Szymańskiego(pośrednik Goro). Jego gra i barwa głosu wydaje się idealną do zagranej roli,brawo. Pan Skałuba (Pinkerton) moim zdaniem wyrażnie lepiej czuje się w momentach dramatycznych (brawo za finał). Pani Kuklina(Cio-cio-san) niewątpliwie w roli tytułowej błyszczy swoim wielkim talentem. Pan Kępczyński(wuj Cio-cio-san) ma niezwykle dynamiczny głos i życzę mu większych ról. Jeśli chodzi o całość to mimo wszystko zabrako mi japońskiego kolorytu(wiśnia, krajobraz górski itd). Oryginalny pomysł zostawienia na scenie postaci Cio-cio-san w drugim antrakcie, wzbudziło spore zaskoczenie. To świetny pomysł na przedstawienie dramatyzmu i uczuć japońskiej bohaterki. Mimo pewnego chaosu w I akcie (napisy nie zawsze w porę), dramaturgia spektaklu rosła z każdą minutą. I dobrze, bo pewnie taki był zamysł Pucciniego. Ogólne wrażenie dobre choć rewelacji nie było.

    • 0 0

  • sobota

    Scenografia świetna, prawdziwa Japonia i prawdziwa kobieta japońska. Efekt płatków kwiatowych działa mocno. Dobra wymowa mocy uczucia określona czekaniem przed finałem.
    Faktem jest, że Suzuki ma głos wspaniały.

    Scenografia świetna, prawdziwa Japonia i prawdziwa kobieta japońska. Efekt płatków kwiatowych działa mocno. Dobra wymowa mocy uczucia określona czekaniem przed finałem.
    Faktem jest, że Suzuki ma głos wspaniały. Jak na moje doświadczenie Batterfly wykazuje zbyt mało dystynkcji wyuczonej Gejszy (raczej laska) ale za to głos wyśmienity, pozwalający zapomnieć o dykcji. A kondycja - imponująca.
    "Pinkerton" niestety ciągle demonstruje manierę z innych oper - jest śpiewakiem jednej arii, jak dla mnie to za mało. Znam jak dobrych tenorów mieliśmy na scenie dawniej.
    Pomimo tych krytycznych uwag - warte posluchania i zobaczenia.

    • 0 0

  • Bilety

    Chetnie okupie bilety na spektakl 29.11. godz.19:00. Proszę o kontak tel.519-796-639 email: mrjerzyk@orange.pl

    • 0 0

  • bilety

    Witam- Bardzo chętnie odkupię 2 bilety na Madama Butterfly na 29 lub 30 listopada.
    Jeśli ktoś z różnych powodów chce się pozbyc proszę o kontakt
    martam66@interia.pl

    • 0 0

  • Madama Butterfly

    Fajna inscenizacja, dobra reżyseria. to nie byl Puccini, jakiego lubię - wszystko wydawało mi sie trochę za szybkie, nie było czasu na napawanie się każda nutą. myślę ze w tym wszystkim Pinkerton był na pierwszym planie.

    Fajna inscenizacja, dobra reżyseria. to nie byl Puccini, jakiego lubię - wszystko wydawało mi sie trochę za szybkie, nie było czasu na napawanie się każda nutą. myślę ze w tym wszystkim Pinkerton był na pierwszym planie. to on spowodował tragedię tej kobiety, i on cierpiał. kulminacyjnym momentem nie było samobójstwo Butterfly, ole skrucha Pinkertona. mimo wszystko, myślę że warto obejrzeć ten spektakl, choćby dla wspaniale wykonanej arii "Un bel di vedremo", która

    • 0 0

  • no może niekoniecznie

    "Choć wolałbym, żeby artystki zamieniły się rolami - wg mnie Magdalena Lewandowska ma mocniejszy głos, to ona powinna kreować postać Cho-cho-san."

    No chyba niekoniecznie - choćby z prostej przyczyny: Cio cio san jest sopranem, a Lewandowska to ładny, dźwięczny lecz MEZZOsopran (z tendencją altową) i w górnych partiach się nie wyrabia...

    • 1 1

  • moja ukochana opera

    "Madama Butterfly" to moja ulubiona opera. Z tej racji byłem na niej już po raz trzeci - i czekało mnie sporo niespodzianek, niekoniecznie miłych...
    Po pierwsze spektakl zaczął się w biegu - do fosy orkiestrowej

    "Madama Butterfly" to moja ulubiona opera. Z tej racji byłem na niej już po raz trzeci - i czekało mnie sporo niespodzianek, niekoniecznie miłych...
    Po pierwsze spektakl zaczął się w biegu - do fosy orkiestrowej wbiegł dyrygent, machnął pałeczką i momentalnie podniosła się kurtyna - bez odegrania tej przepięknej, romantycznej i bardzo nastrojowej uwertury!!! Potem zacięła się tablica z napisami - nie były mi one, co prawda, potrzebne, bo znam spektakl na pamięć, ale musiałem szeptem tłumaczyć znajomym, którzy pierwszy raz byli w Operze, o co biega. Za to zakończenie opery zostało mistrzowsko dopracowane - finałowa aria "Tu, tu, piccolo idio..." poprzedzająca śmierć Butterfly przyprawia o niesamowite dreszcze i wyciska łzy, podszyta tragicznym losem i skargą na niego. I krew wprowadzona do sceny z harakiri - lepiej ilustruje tragizm sytuacji. Z Opery tradycyjnie już wyszedłem uduchowiony. Choć wolałbym, żeby artystki zamieniły się rolami - wg mnie Magdalena Lewandowska ma mocniejszy głos, to ona powinna kreować postać Cho-cho-san. Troszeczkę za rzadko mamy okazję jej posłuchać.
    Mimo wszystko, nadal uważam tę operę za wybitne dzieło. I wybieram się na nie po raz czwarty ;-)

    • 0 0

  • madama

    bylam pierwszy raz w operze... i wiecej nie pojde. Dla mnie nuda

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.