2003-12-06 11:27
Dobro u kabotynów sprowadza się jedynie do słów. Uczynki tych słów nie potwirdzają, a wręcz są brutalnym ich zaprzeczeniem. Takim właśnie brutalnym kabotynem bez litości jest Pan Haynel.
Do miasta Ellmit przybywa
Dobro u kabotynów sprowadza się jedynie do słów. Uczynki tych słów nie potwirdzają, a wręcz są brutalnym ich zaprzeczeniem. Takim właśnie brutalnym kabotynem bez litości jest Pan Haynel.
Do miasta Ellmit przybywa w towarzystwie prawników młoda śliczna, lecz bardzo skrupulatna i zasadnicza młoda Pani Prokurator. Wraz ze swym partnerem życiowym adwokatem będzie sądzić w ważnej i skomplikowanej sprawie. Znudzona jest już bardzo istniejącym związkiem. Obrońca nie odzwierciedla jej uczuć, jest tego świadoma i męczy się tym. Ujmują ją dobre na pozór i wzniosłe słowa oraz deklaracje Haynela, chce z nim pozostać i iść przez życie zgodnie z jego słowami. Wkrótce jednak okazuje się, że wszystko jest po prostu wielkim bestialstwem i ogromną krzywdą. Pani Prokurator miota się i buntuje, pragnie stąd uciec, ale jej usiłowania są nadaremne.
Wspaniała gra pięknej pełnej wdzięku Tamary Arciuch-Szyc. Jej postać zagrana w spektaklu ukazała w pełni, czym tak naprawdę jest dobro, piękno i uroda i czym powinna być miłość, oddanie i odpowiedzialność z życiu każdego człowieka.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.