Re: ADOPCJA--w oczekiwaniu na bociana...
Procedury nie sa zupelnie zalezne od nas... niewiele mozna z tym zdzialac.
A co do tego co sie stalo- no niestety. Dokladnie tak to mozna porownac, to tak jak poronienie czy smierc dziecka, chociaz ono dalej zyje, gdzies tam sobie mieszka, mam nadzieje ze jesty chociaz szczesliwe z kims innym...Nie rozumiemy wielu rzeczy, z wieloma sprawami sie nie zgadzamy, wiele jest nniesprawiedliwosci, ale co nam zostaje? Zyc dalej... walczyc dalej... chocia ztrwa to juz tyle, ze naprawde. Procedure musuielismy przechodzic od nowa, ciagle jestesmy w jej trakcie, dopiero za 3 tygodnie bedziemy po oczekujac na kwalifikacje i na propozycje dziecka. Dlaczego ja powtarzamy? Bo jak sie okazalo kazdy osrodek rządzi sie swoimi prawami i trzeba od nowa. Tak nam to wszystko utrudniaja. Nowi ludzie znow nas musza poznac, ocenic, zakwalifikowac, znow te nerwy, stresy, oczekiwania, plakac sie juz chce na to wszystko, ale jestesmy twardzi i nie poddajemy sie. Za bardzo nam zalezy na tej istotce... Czekamy juz na nia tak jak widac po suwaku ponad 3 lata... Z tego co nam powiedziano to od zlozenia papierow w 2 osrodku na dziecko do lat 2 czeka sie 2-2,5 roku- koszmar... Miedzy innymi dlatego rozszerzylismy wiek do lat 4 zeby szanse byly wieksze, zeby doczekac sie szybciej, bo nie tyle nam zalezy na jakims konkretnym wieku, co na tym, zeby zostac rodzicami :) Na pewno jeszcze z rok bedziemy czekac, ale moze chociaz to nie beda 2 lata... Strasznie to wszystko trwa w czasie, a my w zyciu nie przypuszczalismy, ze bedziemy mieli tyle cierpliwosci, a jednak ona w nas jest. Chcialabym, tak bardzo chcialabym, jeszcze w tym roku poznac nasz Skarb, ale czy to sie ma szanse udac? Okaze się...
0
0