Co chwilę umieram, by żyć...
Czy macie jakieś sposoby na zatrzymanie potoku myśli w Waszych głowach, na wyłączenie własnego ego i postrzeganie świata takim, jakim naprawdę jest - nie przez pryzmat myśli i całej tej przestrzeni nazw? Światek psychologiczny dopiero od kilkudziesięciu lat zajmuje się poważnie tym tematem, filozofia i kultury Wschodu znają problem od tysięcy lat. W najgorszych sytuacjach zwykły potok myśli może przerodzić się w kompulsywne zaburzenie, znacznie utrudniające funkcjonowanie w społeczeństwie. Ale nawet jeśli nie jest to jeszcze(sic!) zaburzenie z dziedziny psychiatrii, nie sądzicie, że taki niegroźny potok myśli to nic innego jak życie w Matrix-ie? ...z jedynie chwilowymi przebłyskami, w których naprawdę czujemy, że żyjemy, że jesteśmy tu i teraz?
Jestem ciekaw Waszych opinii :-)
Jestem ciekaw Waszych opinii :-)