Dzwonek na lekcję ucichł, ale jeszcze przez chwilę jego echo brzmiało w głowach dzieciaków. Weszliśmy do klasy szurając nogami, każdy stanął przy swoim miejscu. Na końcu weszła nauczycielka, stanęła przy swoim biurku i powiedziała:
- Bonjour les enfants.
- Bonjour madam – odpowiedzieliśmy chórem.
- Na dzisiejszej lekcji będziemy uczyć się walca. Proszę ustawić się w pary. Wyjdziemy na korytarz, a ja pokażę wam jak się go tańczy. Proszę o cisze, żebyśmy nie przeszkadzali innym klasom.
Po tym otwarła drzwi klasy, a my parami wyszliśmy uczyć się tańczyć walca.
Tak wyglądała jedna z lekcji historii, która prowadziła pani Maria Godziewska, zwana pomiędzy nami Babcią. W nieistniejącej już dzisiaj szkole podstawowej w Gdyni. Babcia wychodziła z założenia, że szkoda naszego czasu na przekłamana historię, że w czasach, gdy towarzysz Gierek zwracał się do ludzi z pytaniem: „No to jak, towarzysze, pomożecie?” - najlepszym, co można dla nas zrobić, to zaszczepić nam podstawy wychowania, francuszczyzny, tańca towarzyskiego retoryki. To dzięki Babci miałem po raz pierwszy styczność z trivium, choć jeszcze przez lata nie znałem tego słowa. I jeżeli ktokolwiek nie pozwolił zgasnąć iskrze humanizmu, która tliła się w małpiszonie, jakim bezsprzecznie byłem, to myślę, że Babcia była tą właśnie osobą. Starsza, kuśtykająca pani, realizująca swoją misję z nieustannym uśmiechem na twarzy.
Dziękuję.
https://sphoto.nasza-klasa.pl/4302234/20/main/5da261b902.jpeg