"Nie oddawaj kraju walkowerem","Daj głos, zanim buraki ci go odbiorą"
                 
    
    
    
    Gdzieś gdzie mnie zawiało,  nawet i Benedykta spotkać można było. A Języki jakimi posługiwali się ludzie tam napotkani,  niczym nie różniły się od waszych a słyszałem zupełnie inne dzwięki niż na co dzień. Jeśli można wpaść do rzeki i rozmawiać z rybami w podróży,  a to właśnie robiłem,  przeskakiwałem z kłody na kłodę,  tylko po to by dotrzeć w to miejsce,  gdzie teraz przesiaduję,  Czy pajęcza mama z nogami na kierownicy,  czy noclegi w oddali od wygód i przywilejów,  które tyle pomagają w życiu. Czy ofiarowany szwajcasrski mars smakuje lepiej w chwilach kryzysu,  a może smak gorącej brokułowej zupy potrafi człowieka podnieść na duchu? Czy spieszno było do domu? Jak dla mnie to nie,  ale co z nowo poznanymi amerykanami,  którzy zastanawiali się nad tym jak wytłumaczą znajomym,  że w Europie przyszło im spać na materacach sportowych w zakurzonej sali,  a mimo takich niedogodności w świecie małych samochodów i tak jest dobrzem,  można trafić na Ciebie. Czy krótki epizod z włoszkami to oznaka słabości,  czy zagubieni wśród tysięcy ludzi,  możemy odnaleźć wspólny język? Czy ryby z tej rzeki są doceniane,  czy informacje jakie przesyłają nie mają kodu a są nam tak potrzebne do tego byśmy mogli wnieść sobie na szczyty gór,  słodką pomarańczę i cieszyć się jej smakiem i bawić się bólem powstałym w wyniku pocierania oka,  w które dostał się sok?
    
    
         
        
                
                
        
             0
            0
             0
            0