Jeszcze se pomarudzę, w koncu.. mój wątek :D
Kiedy późną wiosną sypnęło mi się sprzęgło w aucie, ostatnim jego tchnieniem zjechałem na stację w Osowej.
Wziąłem kawę, spaliłem papierosa, zadzwoniłem gdzie trzeba. Wiedziałem, że na ratunek muszę poczekać przynajmniej z godzinę.
Rozłożyłem się zatem na trawie. Kumpel, z którym byłem: Nie mów, że idziesz spać. Oczywiście... i to były ostatnie słowa, jakie usłyszał. Zasnałem natychmiast.
Dziwią mnie ludzie, którzy nie potrafią zasnąć np. w trkacie n godzin jazdy autobusem czy pociągiem. Ja zasypiam wszędzie, w każdej pozycji. Niejednokrotnie obwisałem na skórzanej krótkiej smyczy czyli uchwytu w zbiorkomie. Mam czas, to można go wykorzystać z korzyścią.
Podobno tak ludzie po wojsku mają. Ale na ile pamiętam, potrafiłem przykimać na światłach, jeszcze przed wojskiem. Klaksony wnerwionych kierowców za mną mnie budziły.
W środę żałowałem, że używam zapalniczki a nie zapałek. Nie było czym powiek podeprzeć.
Całą trasa od Dębnicy Kaszubskiej do Kartuz rozkopana. Ruch wahadłowy i światełka po kilka czy kilkanascie minut. I upał - a klimy w aucie niet.
Zasypiałem co każde światło. Mój towarzysz, z którym jechalem szturchał mnie, kiedy nastał na to czas :D
2
4