Ja on i jego syn
Hej
Pewnie już nie raz był zakładany podobny wątek ale może ktoś popatrzy na moją sytuację z boku i oceni czy to ja jestem przewrażliwiona czy faktycznie mam prawo się denerwować. A więc od ponad roku jestem z moim partnerem, mieszkamy razem i ogólnie układa nam się bardzo dobrze ale no właśnie on ma syna, oczywiście wiedziałam o tym i po malu poznawaliśmy się z młodym, ma prawie 6 lat. Na początku nawet bardzo się zaangażowałam, starałam żeby młody mnie polubił no i lubi bo ciągle o mnie pyta rozmawia ze mną i wogole. Zastanowicie się w czym w takim razie problem. A więc młody mieszka z matką, mieszka za dużo powiedziane... Jest u nas codziennie no chyba że matka zabierze go gdzieś w sobotę i niedzielę. To znaczy mój partner zabiera go z przedszkola i młody od 15 jest u nas do wieczora 20, czasem po czasem przed. Zaczyna mnie to denerwować bo sama nie mam dzieci z wyboru i poprostu chciałabym jakoś inaczej spędzić czas a nie tylko wysłuchiwać krzyków i ciągłego gadania małego. Osobiście nic nie mam do niego i nawet go lubię (ogólnie nie przepadam za dziećmi) ale on jest strasznie absorbujący nie zajmie się sobą na 5 minut. Rozmawiałam z partnerem ze chce żeby się umawiał z jego matka od której do której młody jest u nas. Bo wychodzi na to że u niej tylko śpi. Niestety jak partner chce go wcześniej odwieźć to jej nie ma jeszcze w domu. Cała ta sytuacja mnie po malu przerasta, ok rozumiem masz dziecko fajnie że się nim chcesz zajmować ale ja też potrzebuje chwili spokoju choćby żeby odpocząć po pracy, a pracując do ok 15 nie mam na to szans, nie wspomnę już o tym że gdy sama gdzieś wyjdę np na kawę do kumpeli to czuję że mój partner ma pretensje ze nie spędzam czasu z nimi... Ostatnio mi powiedział że by chciał żebym bardziej zainteresowała się małym i uczestniczyła w jego życiu. Tylko że odkąd mieszkamy razem ja sama wyszłam popołudniu 4 razy a mieszkamy razem prawie 8 miesięcy. Jestem przez to ciągle zmęczona i poirytowana. Naprawdę zmieniłam swoje życie by dostosować się do tej sytuacji że jest dziecko ale po malu zaczyna mi to coraz bardziej przeszkadzać. Po za tym młody jest też bardzo głośny, nie sprząta po sobie, krzyczy, płaczę o wszystko. Mi jest głupio mu zwracać uwagę bo to nie moje dziecko... Sama niewiem może ja przesadzam... Ale czuję się jak więzień trochę... Jak u was to wygląda? Czy też dziecko partnera jest codziennie?
Pewnie już nie raz był zakładany podobny wątek ale może ktoś popatrzy na moją sytuację z boku i oceni czy to ja jestem przewrażliwiona czy faktycznie mam prawo się denerwować. A więc od ponad roku jestem z moim partnerem, mieszkamy razem i ogólnie układa nam się bardzo dobrze ale no właśnie on ma syna, oczywiście wiedziałam o tym i po malu poznawaliśmy się z młodym, ma prawie 6 lat. Na początku nawet bardzo się zaangażowałam, starałam żeby młody mnie polubił no i lubi bo ciągle o mnie pyta rozmawia ze mną i wogole. Zastanowicie się w czym w takim razie problem. A więc młody mieszka z matką, mieszka za dużo powiedziane... Jest u nas codziennie no chyba że matka zabierze go gdzieś w sobotę i niedzielę. To znaczy mój partner zabiera go z przedszkola i młody od 15 jest u nas do wieczora 20, czasem po czasem przed. Zaczyna mnie to denerwować bo sama nie mam dzieci z wyboru i poprostu chciałabym jakoś inaczej spędzić czas a nie tylko wysłuchiwać krzyków i ciągłego gadania małego. Osobiście nic nie mam do niego i nawet go lubię (ogólnie nie przepadam za dziećmi) ale on jest strasznie absorbujący nie zajmie się sobą na 5 minut. Rozmawiałam z partnerem ze chce żeby się umawiał z jego matka od której do której młody jest u nas. Bo wychodzi na to że u niej tylko śpi. Niestety jak partner chce go wcześniej odwieźć to jej nie ma jeszcze w domu. Cała ta sytuacja mnie po malu przerasta, ok rozumiem masz dziecko fajnie że się nim chcesz zajmować ale ja też potrzebuje chwili spokoju choćby żeby odpocząć po pracy, a pracując do ok 15 nie mam na to szans, nie wspomnę już o tym że gdy sama gdzieś wyjdę np na kawę do kumpeli to czuję że mój partner ma pretensje ze nie spędzam czasu z nimi... Ostatnio mi powiedział że by chciał żebym bardziej zainteresowała się małym i uczestniczyła w jego życiu. Tylko że odkąd mieszkamy razem ja sama wyszłam popołudniu 4 razy a mieszkamy razem prawie 8 miesięcy. Jestem przez to ciągle zmęczona i poirytowana. Naprawdę zmieniłam swoje życie by dostosować się do tej sytuacji że jest dziecko ale po malu zaczyna mi to coraz bardziej przeszkadzać. Po za tym młody jest też bardzo głośny, nie sprząta po sobie, krzyczy, płaczę o wszystko. Mi jest głupio mu zwracać uwagę bo to nie moje dziecko... Sama niewiem może ja przesadzam... Ale czuję się jak więzień trochę... Jak u was to wygląda? Czy też dziecko partnera jest codziennie?