Ja to mam szczęście,
w andrzejki trafić na ulicy znachora i wróżbitę w jednym. Ale ja tak już mam, że jak będę w 20 osobowej grupie np. na gdyńskim, hamburskim czy innym jakimś dworcu, to w każdej próbie TYLKO DO MNIE podejdzie czyhający za rogiem"mieszkaniec" tegoż dworca prosząc o "kieliszek chleba" Przyzwyczaiłem się. Jak Rysiek to śpiewał?- chyba: To dziwne, lecz wyrok w twoich oczach jest... -czy jakoś tak... Chyba tak. A może zwyczajnie ja z nimi lubię gadać, zadać trochę pytać, udzielić odpowiedzi, chociaż ci "bluesmeni" zazwyczaj nie zadają pytań, co mi na rękę jest. Nie lubię wielu pytań. Na piwo zawsze im dam, pogadam i każdy obiera swój życiowy kurs.
http://www.wrzuta.pl/audio/o1GbDCVsyE/
http://www.wrzuta.pl/audio/o1GbDCVsyE/