Re: Komornik
konto usunięte
(13 lat temu)
Ponieważ wątek, siłą sprawczą Najwyższego, był zszedł ku alimentom, tatusiom skur...nom, co się wyrokom nie kłaniają, to pójdźmy tymże tropem:)
Drogie Panie, postawmy sprawę jasno i przejrzyście. Pieniądze potrzebne na utrzymanie dziecka są potrzebne każdej matce, której samodzielnie trudno jest ponosić jednoosobowo koszt utrzymania dziecka, które z natury rzeczy powinno mieć obydwoje rodziców - nieprawdaż? Koszty utrzymania rosną w miarę, gdy dziecko dorasta i każdy ojciec powinien w nich partycypować w równym stopniu, co matka dziecka.
Nie tylko poprzez wpłacenie paruset złotych ale przede wszystkim poprzez osobiste starania o wychowanie dziecka, czynne uczestniczenie w jego rozwoju, dbanie o jego zdrowie, interesowanie się jego wynikami w szkole, etc.. - co do tego chyba żadna z Pań nie ma obiekcji, prawda?
Aby zobrazować istotę problemu przytoczę tu przykład prawdziwy, realny który stawia problem alimentacji w innym świetle, niż Szanowne Panie go opisują:
Pewien mężczyzna ma trzech synów (9l, 11l, 17l - obecny wiek) - sąd, co do zasady, ustanowił ich miejsce pobytu przy matce, zobowiązując ojca do łożenia na ich utrzymanie po 1000zł na każdego z młodszych i 1500zł na najstarszego. Łącznie 3500zł miesięcznie, które zobowiązany uiszczał terminowo do rąk matki. Gdy najstarszy ukończył 16 rok życia, wyraził wolę, że jednak chciałby zamieszkać z ojcem - mama chłopca, rada-nie-rada, musiała się zgodzić z wolą nastolatka, bo sprzeciw niewiele by dał. Chłopak zamieszkał z ojcem i (a to ważne) nową żoną ojca oraz jej synem. I tu w zasadzie historia powinna mieć swój finał - ale nie...tu dopiero ona bierze swój początek.
Było to w maju 2010 roku, gdy chłopak przeniósł się do ojca. Ojciec, co wydaje się logicznym, w czerwcu alimentów NA SYNA już do rąk jego mamy nie zapłacił, wychodząc z założenia, że przecież cały ciężar utrzymania syna spada teraz na niego, a żądać alimentów od matki dziecka na dziecko to jakieś kuriozum (sic!). Pod koniec czerwca zdziwił się dość mocno, gdy sprawdzając swój rachunek bankowy stwierdził...jego zajęcie przez komornika w związku z toczącym się postępowaniem egzekucyjnym - z rachunku zniknęło blisko 3500zł. Jak się okazało, mama chłopaka w żadnej mierze nie zamierzała rezygnować z lukratywnego dochodu w wysokości 1500zł, a mając, bądź co bądź prawomocny wyrok sądu, wszczęła egzekucję. Minęło prawie 20 miesięcy, mama pobiera po 1500zł via komornik (plus koszty egzekucyjne).
Ojciec chłopaka, choć człek spokojny, pracowity i niezmiernie ugodowy - doszedł do wniosku, że są pewne granice przyzwoitości, których przekraczać nie należy. Po paru miesiącach kuriozalnej walki sądowej uzyskał postanowienie o ustaleniu miejsca pobytu syna przy nim - natomiast w kwestii alimentów niewiele to zmieniło, gdyż sąd i wszyscy zapomnieli o drobnym zapisie w wyroku rozwodowym: "płatne do rąk matki". Także chłopak mieszka z ojcem od 20 miesięcy, od 19 miesięcy płaci po 1725zł (225zł opłaty stosunkowej) miesięcznie na niego alimenty...do rąk matki, która oczywiście nie przeznacza tych pieniędzy na utrzymanie syna.
Ale..ale...przecież trzeba rozmawiać, prawda? W końcu dwoje wykształconych ludzi MUSI się porozumieć w tak oczywistych kwestiach. W tym miejscu załączam fragment rozmowy obydwojga rodziców w przedmiocie wspomnianych alimentów (zapis jest stenogramem rozmowy):
Ojciec: - No ja nie wiem czy w sprawie alimentów trzeba się dogadywać. W ogóle nie trzeba się dogadywać. Przecież nie ma takiego przepisu, że trzeba się dogadywać. Ja się po prostu zastanawiam…
Matka: - Przepisami chcesz…
Ojciec: - Oczywiście, że w kwestii alimentów no bo na nie mieszkał od 1,5 roku, tak? Ze mną mieszka, przy mnie i ja go utrzymuje a ty pobierasz za niego pieniądze. I nie wiem no, jest postanowienie sądu, bo się tak zastanawiam czy zamierzasz to dalej ciągnąć i dalej usiłować te pieniądze pobierać, tak.
Matka: - Dobrze. A ile chcesz za chłopców płacić? Dwóch.
Ojciec: - Nie no. Na razie rozmawiamy o Kubie. Są tak naprawdę jakieś pieniądze, które tak naprawdę przyjmowałaś przez 19 miesięcy i ja już z tego nie zobaczę ani złotówki.
Matka: - On nie zobaczył. To nie są jego pieniądze. To są na jego utrzymanie a nie jego, dobrze?
Ojciec: - Dobrze to są pieniądze na jego utrzymanie, ale ty go nie utrzymywałaś przez ten czas.
Matka: - A co mnie to obchodzi?! A ty postępowałeś według tego co było w sądzie, zapadło, wyrokowi.
Ojciec: - To znaczy co?
Matka: - To znaczy miał mieszkać ze mną. Miało być tak jak miało być. A nie tak jak się stało
Ojciec: - No dobrze. Ale z tego co pamiętam ten wyrok był w 2007 roku, tak i wtedy został przydzielony, dzieci zostały przydzielone, żeby mieszkały przy tobie. Później X wyraził chęć i to nie jest mój wymysł. Nie postępowałem wbrew wyrokowi. Jak się spotkaliśmy, to rozmawialiśmy i ty się zgodziłaś no to żeby X się przeprowadził, ja go nie porwałem, przecież.
Matka: - Właśnie że go porwałeś.
I co Wy na to, Drogie Panie? Też będziecie doradzać, aby mamusię wtrącić do więzienia, czy też zasugerujecie inne rozwiązanie?
Jestem BARDZO ciekaw Waszych opinii.
0
0