Moja suka
Jej "mamusia" nazwała ją potworem w małym, ładnym opakowaniu.
I faktycznie tak jest,
Potrafi zeżreć kość wołową wielkości męskiej nogi nie pozostawiając nawet okruszkai. Bez problemu odgryzłaby mi łeb, gdyby chciała. :)
Od kilku miesięcy chodzi w kolczatce, bo ja, facet ważący prawie 100 kg, obawiałem się, że wyrwie mi rękę z barku na zwyczajnej obroży. Po prostu: mały czołg :)
Jednocześnie jest najbardziej kochanym i "przytulnym" stworzonkiem, jakie znam.
Jej "mamusia" (jeśli zechce) potwierdzi, że nie koloryzuję :D