W Gdyni miałam traumatyczny poród. Przed cc krzyczano na mnie bez powodu a na sali operacyjnej obrazano zamiast wspierać. Potem było zdziwienie, że pacjentka jest zestresowana. Brak pomocy, wsparcia i opieki po dobie od cc. Nikt się nie interesował w jakim jestem stanie, jak sobie radzę przy dziecku. Powiedziano mi wprost, że na oddziale polozniczym nikt mi nie pomoże i tak było. Ledwo dałam radę przez to wszystko przejść, zwłaszcza że mąż nie mógł mi pomóc (zakaz wstępu dla odwiedzających). Oczekiwano ode mnie pełnej samodzielności, chodzenia po całym oddziale (po mleko, przeciwbólowe, po posiłek na korytarzu, bo panie nie mogły podać na salę), a ja ledwo się ruszalam i byłam w bardzo słabej kondycji.