Generalnie to jest tak, że problem z robalami z choinek jest wydumany.
Prawdą jest, że niektóre owady wyszukują na drzewach kryjówek na przetrwanie zimy. Najchętniej znajdują je w pęknięciach kory, która pozwala im na wciśnięcie się w te pęknięcia i tam zapewnia względna ochronę. Jednakże kilkunastoletnie drzewka mają korę jeszcze zbyt słabo wykształconą, żeby nadawała się na takie kryjówki. Raczej żaden owad nie będzie w niej szukał zimowiska.
W lecie i na jesieni jest dużo owadów, które żywią się sokami drzew. Wgryzają się w liście lub w włókno drzewa. Jednak drzewa na zimę wstrzymują przepływ soków, także zapadają w stan hibernacji, co powoduje, że larwy muszą zdążyć się przeobrazić w imago, zaś postacie dorosłe porzucają żerowiska na rzecz znalezienia zimowisk. Najchętniej w ściółce, w pęknięciach kory albo pod ziemią. W momencie ścięcia choinki nie ma niej już ani larw, ani dorosłych owadów, bo wszystko już dawno zahibernowało na zimę poza drzewem.
Jeszcze jednym miejscem, które może być przez owady wykorzystane, są szyszki. Szyszki mają właściwości hydromorficzne - otwierają się jak jest sucho i zamykają, jak jest mokro. To mechanizm zapewniający skrzydlatym nasionom optymalne warunki do rozsiewania się - wylatują gdy są lekkie i powietrze jest nośne. Gdy jest mokro pozostają zamknięte w szyszce i czekają na sprzyjające okoliczności.
Ten mechanizm nauczyły się wykorzystywać niektóre owady, które na zimę hibernują właśnie w szyszkach. Wchodzą tam zanim szyszka się zamknie, a potem po zamknięciu przez cała zimę mają dobre zimowisko, z którego są uwalniane w momencie wzrostu temperatury i zakończenia letargu.
Tutaj może się zdarzyć, że wstawiając do domu drzewko z szyszkami damy szyszkom sfałszowany sygnał o ociepleniu otoczenia, przez co one się otworzą i obudzą a zarazem uwolnią swoich lokatorów. Co prawda szyszki widywałem tylko na choinkach z jodeł kaukaskich, ale teoretycznie tak by się dało. Gdyby takie owady wylazły z szyszek najprawdopodobniej starałyby się znaleźć jakąś kryjówkę, a w efekcie w Waszych jasnych i sterylnych domach najpewniej poumierałyby z głodu, tudzież powysychały z braku wilgoci. I wtedy Ann wiosną wycierając parapet okienny znalazła by jakieś walające się pojedyncze skrzydło jakiejś błonkówki i zastanowiłaby się przez chwilę - a to skąd się tu wzięło?
U mnie nie miały by takiej fajnej śmierci. Najpewniej padłyby łupem moich nasoszników albo kątników - pająki domowe są aktywne przez cała zimę.
W najgorszym wariancie z takiej szyszki mógłby się ewakuować świerszcz. Ten koleś dałby sobie radę, bo pojada odpadki roślinne, zapewne zainstalowałby się w jakimś ciepłym miejscu (u Was pod kaloryferem, u mnie za piecem), poczekałby aż wszyscy pójdą spać a potem zacząłby koncertować. To - przyznaję - mogłoby być uciążliwe.
Na wiosnę muszę pozbierać wszystkie szyszki jakie mi poopadają na trawnik, bo inaczej kosiarka protestuje. Wiadro takich szyszek starcza na podgrzanie 100 l wody. Ale po pozbieraniu wiadra szyszek wrzucam je do kastry i stawiam w domu. Pod wpływem ciepła wszystkie żyjątka wyłażą z szyszkowych zimowisk. Następnego dnia wystarczy zebrać szyszki, a całą menażerię z kastry wytrząsnąć na trawnik - i voila. Bracia mniejsi na wolności a opał oczyszczony z niewinnych duszyczek.
Szyszki, które są w sprzedaży jako ozdoby choinkowe, są sezonowane i w nich żadnych żyjątek nie ma. Chociaż znam przypadki, a dotyczą one w szczególności jodeł ściąganych z Skandynawii jako choinki miejskie, które siłą rzeczy czasem mają szyszki, że po pozbieraniu tych szyszek przez ludzi w domu powyłaziły z nich jakieś żyjątka, i to by się mogło zdarzyć. Parę lat temu wstecz nawet w Gdańsku była taka historia.
Kleszcze z kolei opuszczają drzewa jesienią, a iglastych to one w ogóle nie lubią. Prędzej kleszcza przyniesie do domu pies albo kot wałęsający się po trawie, aniżeli dojedzie on na drzewku. Nawet w lecie kleszcze unikają lasów iglastych, bo te są dla nich zbyt suche. Preferują wszelkie krzaczory i drzewa z duża ilością liści.
I to chyba tyle co by było w temacie robali wyłażących z choinek.
4
0