~Zaspa - cesarskie cięcie okiem ojca
(4 lata temu)
W lipcu 2019 żona rodziła przez cesarskie cięcie na Zaspie. Na sale operacyjną oczywiście nie zostałem wpuszczony, ale zawołali mnie do sąsiadującego z salą pokoju dokładnie w momencie wniesienia tam noworodka. Przy mnie ją wytarli, zmierzyli i zbadali, a potem dali do kangurowania na czas zszywania żony. Następnie włożyli małą do czegoś na wzór łóżeczko-wózeczka, w czym przez cały pobyt w szpitalu trzymane są dzieci, przy łóżkach mam. Później wszedłem na sale i razem z lekarzami pomogłem przenieść żonę z łóżka operacyjnego na jej docelowe i pojechaliśmy na sale pooperacyjną.
Dzieci w szpitalu nie myte są wcale, nawet na żądanie, co oceniam na plus.
W kwestii odwiedzin jest z tym słabo, bo o ile na sali pooperacyjnej mogłem przebywać z żoną i córką ile chciałem - do czasu kiedy nie potrafiła wstać z łóżka, to tu cytat : "Pani jak jest już chodząca, to zapraszamy na salę odwiedzin". Od tego czasu mimo iż "chodząca" żona robiła ledwo 3 kroki, to nie można jej było normalnie odwiedzić, tylko trzeba się było przekradać i chować. Po dwóch dniach, po przeniesieniu z pooperacyjnej na zwykła salę również.
4
0