Re: Poronienie.
Tylko Was obserwowałam, ale jednak się udzielę.
Każda kobieta w inny sposób przeżywa stratę.
Ja straciłam pierwsze dziecko w 13 tygodniu, od początku ciąży leżałam bo była to ciąża wysokiego ryzyka i się nie udało.
Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, musiałam po swojemu przeżyć stratę.
Nie chciałam kombinować ze zwolnieniami od psychiatry (w ogóle nie chciałam do niego iść!) a dłuższe wolne mogłam uzyskać tylko mając akt zgonu.
Lunaaaa - dla Ciebie to przesada, ale ja tego potrzebowałam.
A co do krzywdzenia siebie.
Druga ciąża zakończyła się natomiast w połowie pomyślnie. Miałam mieć bliźnięta - w 24tc jeden z moich synków przestał się rozwijać, do końca natomiast musiałam donosić oba maluchy, z obawą, czy wszystko będzie dobrze z drugim.
Dla mnie pochówek jednego z moich synów był potrzeby, żeby "ruszyć dalej" - nie uważam, żebym się dodatkowo krzywdziła. Patrzę na jeden mój skarb, ale mam także miejsce, gdzie mogę "porozmawiać" z drugim.
Każda kobieta po stracie potrzebuje czegoś innego.
Tak ciężko to zrozumieć?
Za kogo się uważacie, by mówić mi, że źle robię i krzywdzę siebie? Ja właśnie tego potrzebowałam i nie powinien nikt tego kwestionować, a już na pewno nazywać przesadą.
Jedna kobieta wróci po wszystkim do normalnego życia, bo codzienność i praca jej pomogą, inna będzie chciała w samotności opłakiwać stratę, a jeszcze kolejna potrzebuje mieć miejsce, gdzie będzie mogła pogrążyć się w żałobie.
Owszem - pierwszej ciąży nie pochowałam, było to dla mnie zbyt bolesne, ale przy drugiej tego właśnie było mi trzeba i nie sprawiedliwym jest osądzanie, że ktoś kto postępuje tak a nie inaczej siebie krzywdzi. Może jemu to pomoże.
Trochę tolerancji dziewczyny i nie patrzcie na wszystkich przez pryzmat siebie i swoich doświadczeń (bo Wam pomogło to a nie coś innego), albo już tym bardziej przez pryzmat braku tych doświadczeń i nazywanie przesadą czegoś co danej kobiecie jest akurat potrzebne.
10
4