Przestrzeń osobista...
... dotyczy również dzieci!
Dziś, po raz kolejny, zmuszona byłam zwrócić uwagę pani, by nie dotykała mojego Synka. Płakał głośno i pokazując na świerzaki w Biedronce, domagał się jednego z nich. Wzięłam Go na ręce, przytuliłam i powtórzyłam kolejny raz, że dostanie zabawkę gdy uzbiera odpowiednią ilość naklejek. "Wytłumaczyłam" (??? :)) Mu sytuację i spokojnie robiłam zakupy. Płacz nie ustawał i próba sił trwała aż do kasy...
Wkrótce miałam obok siebie kucającą przed Synem, młodą kasjerkę, obłapiającą Go i "pocieszającą". "Dlaczego płaczesz? ..."
Uwaga!!!! Płacz jest bardzo potrzebny człowiekowi. Dyscyplina i nauka, że nie wszystko można mieć od razu, są potrzebne człowiekowi. Możliwość przeżycia danej sytuacji jest potrzebna człowiekowi by mógł tę sytuację zrozumieć...
Gdy wychodziliśmy ze sklepu, minęła nas jeszcze jedna "dobra babcia" - "Co się stało?" :)
Pytasz 2latka, powietrze czy po prostu lubisz wiedzieć (???)
Syn, gdy tylko usiadł w foteliku, w samochodzie, już zajęty był paczką chrupek i kartonikiem czekoladek.
Jeśli widzisz, że dziecku nie dzieje się krzywda, nie "chciej dobrze" na siłę i nie próbuj zapanować nad sytuacją, której nie rozumiesz.
Nie naruszaj przestrzeni osobistej drugiego człowieka, również dziecka.
Ps
Zanim pojawią się w moim kierunku "cegłówki" z napisem "to ucisz wyjącego bachora" odpowiadam: nie zamierzam wychować kalek emocjonalnych, bez prawa do odczuwania i przeżywania. Nie mam też zamiaru ulegać presji sytuacji i otoczenia.
Inny przykład
Centrum Gdańska. Ulubiona cukiernia. Cudowny dzień, słoneczko, fontanna....
Zamawiamy kawę i ciastka, lody dla Dzieci. Cieszymy się sobą.
Nagle Synek przestaje jeść i wtula się we mnie, chowając twarz.
Okazuje się, że stolik obok siedzi starsza para Szwedów, która "bawi się" i zaczepia wzrokiem Synka. Śmieją się gdy ten wychyla twarz zza mojego ramienia. Tyle, że na twarzy Synka nie ma uśmiechu i jeszcze bardziej wtula się we mnie. I już po kawie... Sytuacja rozwija się w sposób zmuszający nas do wstania, odejścia od stolika.
Plaża w Karwi.
Córka budyje z Tatą wulkan. Bawią się świetnie.
Nagle podbiega do nas dziewczynka (jej babcia, z książką siedzi na kocu, kilka metrów dalej).
Dziewczynka bezpardonowo przejmuje prym w zabawie i wkrótce wulkan zostaje zniszczony. Pocieszam Córkę zabawą z piłką a babcia dziewczynki, niewzruszona, pchłonięta książką, nie reaguje.
Szanujmy przestrzeń osobistą, własną i cudzą (jak własną).
Dziś, po raz kolejny, zmuszona byłam zwrócić uwagę pani, by nie dotykała mojego Synka. Płakał głośno i pokazując na świerzaki w Biedronce, domagał się jednego z nich. Wzięłam Go na ręce, przytuliłam i powtórzyłam kolejny raz, że dostanie zabawkę gdy uzbiera odpowiednią ilość naklejek. "Wytłumaczyłam" (??? :)) Mu sytuację i spokojnie robiłam zakupy. Płacz nie ustawał i próba sił trwała aż do kasy...
Wkrótce miałam obok siebie kucającą przed Synem, młodą kasjerkę, obłapiającą Go i "pocieszającą". "Dlaczego płaczesz? ..."
Uwaga!!!! Płacz jest bardzo potrzebny człowiekowi. Dyscyplina i nauka, że nie wszystko można mieć od razu, są potrzebne człowiekowi. Możliwość przeżycia danej sytuacji jest potrzebna człowiekowi by mógł tę sytuację zrozumieć...
Gdy wychodziliśmy ze sklepu, minęła nas jeszcze jedna "dobra babcia" - "Co się stało?" :)
Pytasz 2latka, powietrze czy po prostu lubisz wiedzieć (???)
Syn, gdy tylko usiadł w foteliku, w samochodzie, już zajęty był paczką chrupek i kartonikiem czekoladek.
Jeśli widzisz, że dziecku nie dzieje się krzywda, nie "chciej dobrze" na siłę i nie próbuj zapanować nad sytuacją, której nie rozumiesz.
Nie naruszaj przestrzeni osobistej drugiego człowieka, również dziecka.
Ps
Zanim pojawią się w moim kierunku "cegłówki" z napisem "to ucisz wyjącego bachora" odpowiadam: nie zamierzam wychować kalek emocjonalnych, bez prawa do odczuwania i przeżywania. Nie mam też zamiaru ulegać presji sytuacji i otoczenia.
Inny przykład
Centrum Gdańska. Ulubiona cukiernia. Cudowny dzień, słoneczko, fontanna....
Zamawiamy kawę i ciastka, lody dla Dzieci. Cieszymy się sobą.
Nagle Synek przestaje jeść i wtula się we mnie, chowając twarz.
Okazuje się, że stolik obok siedzi starsza para Szwedów, która "bawi się" i zaczepia wzrokiem Synka. Śmieją się gdy ten wychyla twarz zza mojego ramienia. Tyle, że na twarzy Synka nie ma uśmiechu i jeszcze bardziej wtula się we mnie. I już po kawie... Sytuacja rozwija się w sposób zmuszający nas do wstania, odejścia od stolika.
Plaża w Karwi.
Córka budyje z Tatą wulkan. Bawią się świetnie.
Nagle podbiega do nas dziewczynka (jej babcia, z książką siedzi na kocu, kilka metrów dalej).
Dziewczynka bezpardonowo przejmuje prym w zabawie i wkrótce wulkan zostaje zniszczony. Pocieszam Córkę zabawą z piłką a babcia dziewczynki, niewzruszona, pchłonięta książką, nie reaguje.
Szanujmy przestrzeń osobistą, własną i cudzą (jak własną).