Ależ zwroty akcji w powyższej sprawie.
W połowie czerwca, nowy prezes BCT otrzymał od adwokat mojej żony - ofiary mobbingu - pismo z uprzejmą prośbą o określenie, czy byłby skłonny spotkać się w celu rozmowy na temat ewentualnej możliwości zawiązania ugody w kwestii roszczeń odszkodowawczych, będących naturalna konsekwencją udowodnionego już prawomocnie mobbingu. Nie było reakcji, więc w swojej bezczelności ośmieliłem się napisać maila do nowego pana prezesa. I o dziwo, niebawem otrzymałem maila zwrotnego o treści :
"Dziękuje za przesłane informację. Muszę przyznać, że z pewnym niepokojem przyjąłem ton i treść Pańskiego komunikatu.
Sprawa nie była mi wcześniej znana, dopiero czekam na wyczerpujący raport od zespołu BCT. Niestety dysponuje bardzo ograniczonym czasem, z różnych przyczyn wciąż zdecydowanie więcej czasu przebywam za granicą.
Przede wszystkim przesyłam pozdrowienia i najlepsze życzenia dla ......, znamy się osobiście od kilkunastu lat. Mam nadzieję, że czuje się dobrze. Chętnie zaproszę ..... na spotkanie, jeżeli wyrazi wolę na bezpośrednią rozmowę (poproszę o aktualny numer telefonu). Jeśli mam mieć do sprawy własną opinię chciałbym poznać sprawę od strony ludzkiej a nie tylko z akt sądowych. Pozdrawiam ....... (imie i nazwisko pana prezesa)".
Wysłałem więc panu prezesowi numer tel. mojej żony oraz grzecznie wyjaśniłem z czego wynikał "ton" mojego "komunikatu", który tak zaniepokoił pana prezesa. No i co? Ano nic - cisza.
Okazało się, że po wzajemnych mailach pan prezes po krótkim namyśle jednak odpowiedział na pismo adwokata żony i .... odesłał do nowych, wybitnych (znanych z TV) prawników BCT.
Takie oto nastąpiły dynamiczne zwroty akcji. Jedno natomiast w BCT się nie zmienia (jest stałe) a mianowicie fakt, że kierowniczka-mobberka, której stosowanie mobbingu sąd prawomocnie już dawno udowodnił, nadal jest kierowniczką - czyli zarządza zespołem pracowników.
W dalszym więc ciągu potencjalni chętni do pracy w BCT powinni dobrze się zastanowić - pamiętajcie, zdrowie nie zawsze jest do naprawienia a winni zniszczenia zdrowia i życia ofiary (życia w wielu sferach) nie czują się winni i wszystkiego trzeba dochodzić w sądzie (a to długa, żmudna droga). No ale jak trzeba to załatwiać przez sąd, to niech będzie sąd.
58
4