Fakt, nie byłem nigdy w fundacji, ale z tym, że „nie wiem jak było” to się nie zgodzę – od tego jest forum, żeby się dowiedzieć, jak było. Właśnie z tego forum czerpiemy wszyscy wiedzę i dzięki temu wiemy, jak wygląda w przekroju cala historia i dokonania WOŚPD. Większość forumowiczów wypowiada się kompetentnie i rzetelnie, część to właśnie pracownicy/byli pracownicy fundacji. Mogę mieć inny pogląd co do „oceny moralnej” pewnych postaw czy zachowań, polemizować z byłym pracownikiem fundacji, ale opisane fakty pozostają faktami i nikt nie zamierza ich kwestionować (a jeśli tak, to nich to zrobi rzetelnie i z uzasadnieniem, a nie tylko jednym zdaniem i metodą „nie bo nie” i „nic nie wiecie”). Mam prawo do swojej oceny – jak każdy tutaj, i mam prawo wyciągać wnioski z opisywanych faktów. I niech nikt nie próbuje nam po raz kolejny wmówić, że wszyscy się mylimy, że „nic nie wiemy”, że informacje na forum to stek bzdur, który nijak się ma do rzeczywistej sytuacji.
Do forumowicza „~...” - może Ty nam opiszesz zatem, jak wyglądała praca w fundacji, bo rozumiem z twojej wypowiedzi, że tam byłeś i wszystko wiesz. Proszę również każdego innego pracownika, który czyta to forum o przedstawienie nam, jak wyglądała praca w fundacji (typu: ilu było pracowników, kto ich nadzorował, wydawał polecenia, kto im mówił, co mają mówić, co dokładnie robili, jak długo, na jakach warunkach, gdzie pracowali i na jakim/czyim sprzęcie itp.). To pozwoli nam wszystkim bliżej poznać realia pracy i być może zrozumieć pracowników. Bo samo „nic nie wiecie” nie wnosi niczego do dyskusji i pachnie dobrze znanymi metodami konwersacji prowadzonej m.in. przez forumowicza Tomka (zero konkretów i faktów, tylko samo bla bla bla).
Co do mojej oceny faktu pokrzywdzenia pracowników i współpracowników fundacji, to wyraźnie podkreślałem, że jest to tylko moja ocena, że kieruję się informacjami z forum, że niczego nie generalizuję i nie przesądzam, by nie skrzywdzić niewinnego, a także – w przypadku niepodzielania moich wniosków – że oczekuję rzeczowych kontrargumentów.
Na razie moja ocena postawy pracowników fundacji, którzy teraz czują się oszukani (bo prawdopodobnie faktycznie zostali oszukani) jest niezmieniona.
Nie trzeba być prawnikiem, administratywistą, bankowcem, doradcą, urzędnikiem, żeby od razu wpaść na to, że WOŚPD jako fundacja to podejrzana sprawa. Przeczytajcie forum – wiele osób od razu miało pewność, że to przekręt, zanim zaczęli tam pracować – poznali po samym ogłoszeniu, po rozmowie kwalifikacyjnej, po informacjach (i ich braku) w sieci, w końcu po zgłaszanych na forum zastrzeżeniach.
Nawet jeśli ktoś nie miał wiedzy bardziej „specjalistycznej” - co to Krajowy Rejestr Sądowy, jak wygląda sprawa dopełnienia formalności rejestracyjnych przez fundację, jak powinna wyglądać sprawa umowy o pracę itp., to powinien był wiedzieć, że coś tu nie gra. Przykład forumowiczki „~K.” Kilka dni przepracowała, ale drążyła, sprawdzała. I choć na początku podjęła się pracy dla fundacji, to kiedy doszła do wniosku o łamaniu prawa przez fundację, nie zabrakło jej cywilnej odwagi, by zgłosić sprawę do odpowiednich organów. Wystarczyła intuicja i kojarzenie podstawowych faktów. Z forum wynika, iż zarząd fundacji to nie byli wcale „geniusze zbrodni” pokroju Dr No, zatem nie trzeba było wiele, aby odpowiednio wcześnie się pożegnać z fundacją. Czy naprawdę w dzisiejszych czasach wystarczy ubrać garnitur, żeby być autorytetem dla pracowników i móc im wcisnąć największą ciemnotę? Czy oklepany już i powszechnie znany (być może to moje naiwne subiektywne założenie) „Eksperyment Milgrama” (
http://www.eioba.pl/a/1kfl/eksperyment-milgrama) zawsze będzie miał smutny odpowiednik w każdej dziedzinie życia, a postęp cywilizacyjny i społeczny niczego nas nie nauczy? Nawet średnio rozgarnięty ludzik powinien się zorientować, że szefostwo unika odpowiedzi na fundamentalne pytania. Nikt mi nie powie, że pracownicy podczas wypełniania swoich obowiązków sami nie musieli kluczyć i stosować uników, żeby odpowiedzieć na pytania dyrektorów szkół i sponsorów. W dzisiejszych czasach nikt nie daje niczego ot tak, po zgłoszeniu się fundacji i wyciągnięciu ręki. Szefowie musieli ich pouczać, co i jak odpowiadać na niewygodne pytania, jak załatać dziurę w historii fundacji albo jak nazywa się główny sponsor, który „jest, a jakoby go nie było” (bo nazwa była zbyt skomplikowana dla Pani Momot ;)))) )
Do dziś - przez cały czas funkcjonowania WOŚPD - po wpisaniu w google jej nazwy jako pierwszy link zawsze wyskakiwał odnośnik do tego forum, zatem przy zachowaniu minimum staranności KAŻDY mógł się dowiedzieć wszystkiego o pseudofundacji pomagającej dzieciom. I nie przekonuje mnie, że pracownik był zdesperowany, niedoświadczony, potrzebował pieniędzy, dał się przekonać o szlachetności misji fundacji itp. albo był pod przemożnym wpływem szefostwa i sam nie potrafił skojarzyć faktów.
Jeszcze raz – podsumowanie: nikogo nie obrażam, nie przyklejam łatki, nie osądzam – po prostu próbuję zrozumieć, jak to możliwe, że pracownicy fundacji „do końca” pracowali w fundacji, a teraz sami czują się oszukani. Jeśli jest inaczej, to czekamy na wyjaśnienia i wytłumaczenie nam, że wszystko tak naprawdę wyglądało inaczej. Naprawdę chciałbym poznać wersję drugiej strony – nie bójcie się – piszcie – nikt nie rzuci się na Was, nie zaatakuje – chcemy poznać tylko prawdę, jak było i co do tego doprowadziło. Tylko rzeczowo !!