Re: Wygląd piersi po ciązy i w jej trakcie.
forumki ! czytam właśnie wasze wypowiedzi i postanowiłam podzielić się moją historią "ku pokrzepieniu" wszystkich przyszłych przerażonych mam - ale zacznę od początku...styczniowy dzień, przy porannej kawie w pracy poczułam jakieś dziwne uczucie-nieznane wcześniej...skojarzyłam-że pojawiało się u mnie w ciągu ostatnich 3-4 dni...co się dzieje??poranne mdłości???i nagle:eureka!!! o rany...jestem w ciąży i mam poranne mdłości!!!!cieszyć się czy płakać???sms do męża (mąż akurat na wyjeździe służbowym): jestem w ciąży, za chwilę telefon:ale skąd wiesz, robiłaś test???no nie...zrób test -będzie wiadomo wtedy, już kilka razy "byłaś w ciaży " jak okres się spóźniał - nie uwierzę dopóki nie będzie testu- ale ja wiem to na pewno!!! bez żadnego testu!!!test mąż wykonał własnoręcznie po powrocie do domu, druga kreska błyskawicznie się pojawiła-wyraźna, bez cienia wątpliwości...o nie...ciąża!!!co teraz będzie...miała być ale za pół roku, może 10 m-cy, co z moją operacja, którą mam mieć za 2 m-ce??..ja nie chcę teraz ciąży!!!!mąż: wszystko będzie dobrze, będziemy mieć dzidziusia, będzie kochany, niczego nie będzie mu brakować...no cóż-co ma być to będzie..tylko w pracy na razie nie mogę mówić-bo nie dostanę trzeciej umowy...ciąża szybko mijała, bez większych problemów (oprócz nieszczesnej nerki-ale jakoś też dała radę), poród powoli się zbliża....czytam codziennie forum na trójmieście, pora najwyższa do szkoły rodzenia się udać...gdzie?na kliniczną- bo tam chcę rodzić-ze względu na znieczulenie...dzwonię w czerwcu: mogę zapisać panią na zajęcia od sierpnia-dziękuję bardzo-poród we wrzesniu-w sierpniu to już moze trzeba się bedzie na porodówke pakować...no cóż-to może na majewskich??? pierwsze zajęcia-akurat oddychanie-kompletne przerażenie, nasłuchałam się o skurczach, nacinaniu itp...po kolejnych zajęciach byłam coraz bardziej przerażona: porodem, małym dzieckiem-wychodzi na to,ze cały dzień trzeba nad nim na bacznosć stać:jak nie śpi: karmić, przebierać, przemywać pępek, jak śpi-pilnować czy oddycha...ja chyba nie dam rady..jak ja będę się nim zajmować -tym małym dzieckiem, ja się nie nadaję do tego, nie jestem gotowa,za wcześnie... a jeżeli przez te infekcje i antybiotyki coś się stało maluchowi???o mamo...oszaleję!!!mąż na szczęście nie protestuje gdy mówię, że jedzie ze mną do porodu i będzie wtedy ze mną, termin porodu się zbliża, mija...1 dzień po,2,3,4,5,6,7,8,....czytam pilnie forum..no dobra -jak nic się nie ruszy w pn pojedziemy na izbę przyjęć na ktg...przychodzi pani doktor: jutro na 9 proszę przyjsć na IP, przyjmiemy pania na oddział i będzie indukcja porodu-ale jak to?? poród..ja wcale nie chcę ....mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia...no i tak mi jest dobrze w ciąży..i imię jeszcze nie wybrane...w drodze powrotnej ze szpitala ostatecznie decydujemy się na imię dla naszej dziewczynki...następnego dnia zjawiliśmy się na oddziale, po bardzo długich formalnościach i ankietach znalazłam się na porodówce...kurcze-zimno tu trochę...ale to nic-strasznie chce mi się spać-a pewnie z kroplówka można się zdrzemnać :) na porodówce byłam od 11.00 do 1:30 - poniewaz poród był wywoływany-więc ostatecznie szlak trafił moje wymarzone znieczulenie do porodu....ale co tam...- niusia została już zabrana do ważenia , mierzenia ...jeszcze tylko szybkie łyżeczkowanie, kilka szwów i po wszystkim..na szczęście dzidziuś zdrowy (10 pkt) 3700 (a miała być niby mała), a ja marzę o spaniu....jakoś specjalnie wcale nie cieszy mnie widok dziecka..dobrze że już po wszystkim- tak mi się chce spać...4.00- środa -już na położnictwie leżę na łóżku..spać...spac....małą zabrali gdzieć- a ja mogę wreszcie spać..po kilku małych przygodach w szpitalu (przetaczanie krwi i takie tam...)w piątek -dzięki mojemu maluszkowi- wychodzimy do domu...powitanie w domu: jaka ty biała jesteś...to nic...jestem już w domu, dzidziuś jest zdrowy-a wszystko inne-nie ważne...na anemię się nie umiera...(chyba)..dziś niusia ma już prawie 3 m-ce...i jak dłuzej spi-to nie mogę się doczekać kiedy się obudzi i bedę ją nosić...i mówie wam: nie da się tego opisać-co czuję jak podchodzę do niej a ona się uśmiecha do mnie :) albo rozmawia ze mną...guu...gu..agu...i przygląda mi się - i mimo iż w ciąży specjalnie się nie emocjonowałam, miałam mnóstwo wątpliwości, trochę problemów zdrowotnych-teraz nie wyobrażam sobie -jak to by było bez mojej niusia malutkiej....karmię piersią - i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej-fakt,ze mała od urodzenia dobrze ssała, ja nie miałam żadnych problemów z cycusiem, poranionych brodawek itp,ale to jest takie niesamowite-jak dziecko przytuli się do cycusia, jak go szuka, jak zajada z takim zaangażowaniem....no i świadomosć - ze pokarm mamusi jest najlepszy na świecie...teraz na nowo zapisuję się na operację -chcę jeszcze odczekać-jak mała będzie miała 6 m-cy-gdyż nie wiem jak po operacji będzie wyglądała kwestia laktacji...poczekałabym dłuzej- do roku-ale nie wiem czy szlak nie trafi mojej nerki- no i może jesienia już kasy nie być w funduszu...więc trzeba się streszczać z tą operacja...reasumując: z maluszkiem spokojnie można sobie poradzić, a wspaniałe chwile, których dostarcza dzidziuś są nie do opisania...gdy maluszek przytuli się do piersi-już przestaniecie zwracac uwagę -jak one wygladają-najważniejsze ze maluszek zajada smacznie :) i uśmiecha sie do was :) życzę powodzenie i dużo optymizmu dla przyszłych mam :)
0
0