Jeździłam u p.Bogdana ok 3 lat. Po 1,5 roku przestałam robić postępy bo instruktor zwyczajnie dawał mi konia i znikał... nikt nie kontrolował tego co robię źle a co dobrze. Zmieniłam stajnię na sportową i okazało się że szkółka nauczyła mnie takiej masy błędów.... mimo iż wiedział jak bardzo potrzebna jest mi wiedza teoretyczna i praktyczna to nic z tym nie zrobił. Tylko kasa, kasa. Widac ze lubi konie ale ma dosyć małe doświadczenie tak naprawdę - mamy podobny staż mniej więcej... a pan Romańczuk też nie mógł go za dużo nauczyć bo wtajemniczeni znają opinie o panu R. . W tej chwili w ciagu 9 miesiecy poczyniłam postępy większe niż w ciągu ostatnich 3 lat. Więc coś musiało być nie tak... Jak można uczyć skakać na nieprzygotowanych do tego koniach i bez konkretnego tłumaczenia? Ja teraz muszę wyzbywać się urazu do skoków... Albo tzw 'piła'? co to ma być? Konia jedzie się i zatrzymuje siadem a nie 'piłą' na pysku.... a one tak biedaki chodzą... Pan Bogdan to sympatyczny człowiek, konie też są miłe ale jezeli ktoś chce czegoś więcej niż tylko wozić tyłek to to nie jest dobre miejsce. Czego można nauczyć się jezdżąc jeden za drugim?