Greta, druga ciąża od początku na zwolnieniu. Jak tylko hormony zaczęły działać, od razu wszystko "sflaczało" i wróciło do stanu jak sprzed powrotu miesiączki. W miarę wzrastania macicy coraz większy ucisk na krocze, od połowy ciąży żylaki sromu. Starałam się dużo leżeć, bo przy staniu, chodzeniu czy nawet siedzeniu bardzo bolało mnie krocze, ucisk robił swoje.
Na szczęście poród miałam taki szybki, że położne nie zdążyły nic spieprzyć, bo na salę porodową weszłam już z wystającą główką i dziecko urodziło się praktycznie bez parcia. Dzień po porodzie czułam się już jak 2 miesiące po pierwszym porodzie. Byłam w szoku, że tak gładko poszło, bo raczej wszyscy straszyli mnie, że kolejna ciąża, a już na pewno poród waginalny pogorszy sprawę. U mnie nic nie pogorszył, żylaki zniknęły, macica wróciła na swoje miejsce (po pierwszym porodzie wypadała przez kilkanaście dni, nie byłam w stanie chodzić), jakichś wielkich bóli krocza nie miałam.
Na drugie dziecko zdecydowałam się z desperacji, tak mi to obniżenie dokuczało, że stwierdziłam, że wóz albo przewóz - rodzę dziecko a potem niech się dzieje co chce, jak będzie źle to niech mnie od razu operują, jak będzie fatalnie to niech mi ta macicę wytną, byłam przygotowana na najgorsze. Ale skoro poszło tak "łatwo"... Marzyłam zawsze o trójce dzieci. Tak więc wszelkie interwencje chirurgiczne i blokujące rozród na razie odpadają, szukam czegoś, co pozwoli mi jakoś funkcjonować przez najbliższe kilka lat.
Greta, te operacje więzadeł,które miałaś, nie są przeszkodą dla kolejnej ciąży? Mi jeden lekarz mówił, że każda interwencja typu taśmy, haki, siatka itp (nie wiem, jak Tobie te więzadła naprawiali) grozi problemami z zajściem i utrzymaniem ciąży, bo macica wtedy mimo wszystko nie pracuje naturalnie. Możesz zdradzić coś więcej?
0
0