Re: lampa diodowa Cree - co polecacie
ok, znalazłem "beamshoty" - są generalnie symetryczne, nie odbiegają zbytnio od innych optyk wykorzystywanych w samoróbkach czy pospolitych "lampkach z DX" - wywodzą się z oświetlenia "domowego" ew. latarkowego, a nie pojazdowego. Czyli chcąc mieć większy zasięg, musisz środek wcelować dość daleko (czyli lampkę w miarę równolegle do ziemi), jednocześnie wtedy ogromna ilość światła ucieka w powietrze, podświetlając puchacze i waląc w ślepia jadących z naprzeciwka. Do tego trzeba brać pod uwagę bliskie otoczenie jest "prześwietlone" i oko, akomodując się do tej jasności, słabiej postrzega przedmioty w oddali. Lampki "drogowe" rzucają zupełnie inną plamkę, coś jakby wiele prostokątów o różnym natężeniu światła, które dają fajną wiązkę oświetlając drogę na szerokość kilku metrów, jednocześnie dając małą ilość światła zarówno na dół, jak i w górę (dlatego do jazdy w terenie warto doświetlać się czymś innym). Postaram się wrzucić porównanie takiego Ixona IQ z typowymi "latarkowymi" diodówkami.
Efekt oślepiania jest dodatkowo zmniejszany tym, że światło diody nie jest bezpośrednio widoczne - odbija się ono od lustra, na które z góry świeci dioda.
Czy moja kuchenna samoróbka emituje 700lm, czy tylko 500, jest mało istotne (ludzkie postrzeganie wzrostu ilości światła jest bardziej logarytmiczne niż liniowe, różnice nie są tak odczuwalne dla oka), chodzi mi bardziej o subiektywny komfort używania różnych typów światła. Co komu po 700lm, skoro spora część z tego leci do gwiazd albo świeci na kilka metrów przed rower?
Dyfuzor, o którym piszesz, służy jak widzę do mocnego poszerzania wiązki (do czytania itp czynności w bliskiej odległości) i na rower, nawet z bardzo wąską optyką, pewnie byłby niepraktyczny. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby coś na kształt przesłony, w którą wyposażana była HID-owa lampka B&M BigBang (czy ktoś jeszcze pamięta, co to HID? :) ) - mimo potężnej mocy, BigBang miał dopuszczenie drogowe, a do jazdy w terenie (szerokie światło) zakładało się odpowiednią przysłonę - identyczne rozwiązanie jak sterowanie światłami krótkie/długie w autach. Szkoda, że czegoś takiego nie ma do lampek ledowych.
Jazda rowerem to nie tylko miasto albo ciemny, pusty las. Przeciętna turystyczna jazda (zwłaszcza jesienią) to dużo kilometrów pokonywanych drogami samochodowymi (niekoniecznie asfaltami), poza zasięgiem latarni, często na drogach wątpliwej jakości, prędkościami znacznie większymi niż "w lesie" - na takie warunki też trzeba mocnego światła (zwłaszcza na ciemnych, mokrych asfaltach), ale jednocześnie nie oślepiającego. Lampki pokroju tej, o której piszesz, niestety średnio się do tego nadają.
Jestem pełen uznania dla ludzi strugających piękne, dopracowane cudeńka, bijące często na głowę produkcje potentatów pokroju Lupine, ale wszystko to skupia się głównie na żyłowaniu sprawności, dopieszczaniu elektroniki i obudowy, a nie na praktycznym wykorzystaniu sprzętu - nie rozumiem Twoich zachwytów nad "projektem grega". Takiego skoku w funkcjonalności, jaki był te 5-6 lat temu, gdy nagle przeszło się z niepraktycznego i niewydajnego oświetlenia żarówkowego do diod dających 100+ lm/W, dzięki którym na dodatek można było sobie mocno dowolnie dozować ilość światła, raczej się nieprędko doczekamy. Teraz żadnym problemem nie jest moc światła, nawet nie pojemność akumulatorów, ale to, jak te światło dozować bez szkodzenia innym (czyli w efekcie - prędzej czy później, samemu sobie).
pozdr
0
0