mam dosyć wiekowy samochod ,kocham go ,,,duzo w niego zainwestowałam żźeby chciał jezdzcic i łobuz jezdzi,,ale dzisiaj no cóż,,powiedział mi NIE nie bedę jechać,,może miał juz dość kochany weteran,,
Na światłach koło KLIFU stanął,.
Ja biedna kobitka z jeszcze biedniejszym psiakiem w samochodzie , po wielu traumach ze schrozniska,siedzimy,
Siedzimy swiatła awaryjne właczone,ale co z tego, jak nie ma nadzieji na zmianę na lepsze,,
Ale nie ,
podchodzi mężczyzna ,podchodzi i się pyta czy nie zepchnąć pania na bezieczne miejsce..
Trochę mnie zapowietrzyło,,mówię niie ,dam sobie radę..
ale moje mozliwości były warte mniej niż zeero,,w końcu wychylam głowe z samochodu ,,patrzę ,
mężczyzna jest jeszcze nie daleko,w zasiegu,więc go wołam ....poproszę jednak o pomoc!!!!!
I pomógł i przechnął mi moje ciężkawe auto na bezieczne miejsce,,
I po co to wszystko piszę ,,ano po to żeby mu bardzo,bardzo podziękować z tego miejsca i pozdrowić maria z gdyni